Jak odrzucić pracę marzeń?

Nie odzywałam się chwilkę dłużej niż zawsze, bo planowałam przyjść do Was z dobrymi wieściami. Wszystko na to wskazywało.
Wreszcie, po dwóch miesiącach stresującego siedzenia w domu i dumania nad swoim przyszłym losem... zadzwonił telefon i to od firmy, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.

- Dzień dobry, dzwonię z gazety "Twoje miasto" (nazwa zmyślona). Chcielibyśmy panią zaprosić na jutro na spotkanie z szefem.

Super! Gazeta! No rewelacja! :) Ponieważ jednak codziennie zdarza mi się wysyłać nawet i po dwadzieścia CV postanowiłam odszukać to ogłoszenie o pracę, by dobrze przygotować się na rozmowę. Odszukałam, wszystko pasowało, przypomniałam sobie wysłanego maila. Wszystko gra. Jedyne co, zaczęło mi coś świtać: pozyskiwanie klientów w dziale reklamy. Czyżby znów call center?

Niestety, przeczucie mnie nie myliło. Na rozmowie kwalifikacyjnej rozbiłam bank. Na ogół potrafię robić dobre wrażenie, umiem się "sprzedać", że tak to brzydko napiszę. Byłam bezkonkurencyjna, a przynajmniej z mojej grupy rekrutacyjnej. Świadczy o tym chociażby fakt, że nie zdążyłam jeszcze wyjechać z miasta a oni przeprowadzić rekrutacji z drugą grupą, gdy miałam już telefon, że zapraszają mnie na jutro na dzień próbny.

Samo słowo "call center" i "praca na słuchawce" bardzo mnie blokuje. Nie umiem tego wytłumaczyć, a momentami się zastanawiam czy ja nie przesadzam i sobie tego lęku nie wyobrażam. Generalnie połowa dnia próbnego minęła mi super. Fajna atmosfera w pracy, luźno. Najpierw dali nam do zrobienia dla siebie bazę kontaktów. Ok. Później ćwiczyliśmy skrypty - na tym etapie byłam wręcz znudzona i chciałam wreszcie wziąć się do prawdziwej pracy, a nie takie "pitu pitu". W kółko powtarzano, że to nie jest typowe call center, bo nie dzwonimy cały czas, tylko wtedy gdy chcemy, możemy spotykać się z klientami bezpośrednio, piszemy maile, wystawiamy faktury, nie podpisujemy żadnych umów. Fakt, nie było to typowe call center. Gdy nadszedł moment, że miałam wykonać pierwszy telefon do klienta... zamarłam. Zblokowałam się tak, że nie mogłam kliknąć słuchawki. Oczywiście rozmowa poszła beznadziejnie. Ale kit z tym, przecież to normalne. Tylko zamiast się coraz bardziej wdrażać, przeżyłam dwugodzinny horror.

Pierwszy telefon wykonałam koło godziny 14:30. Od tego czasu zaczęłam liczyć minuty do końca. Najpierw mówiłam sobie, że o godzinie 15 pójdę do szefa i powiem mu, że to nie dla mnie, że rezygnuję. Ale nawet na to brakło mi odwagi. Więc siedziałam tam, ze łzami w oczach i dzwoniłam do tych ludzi. Rozmowa nie szła mi najgorzej, chociaż dobrze wcale, ale każda kolejna była dla mnie coraz trudniejsza. Później doszły jeszcze nieporozumienia z "współpracownikami".

Jedna z pierwszych osób, do której zadzwoniłam dała się przekonać, że podeślę jej ofertę na maila. Podeszłam więc do dziewczyny, która miała się mną zajmować i powiedziałam o tym. 

- Spokojnie, maile wysyłamy na koniec. Zbierzesz sobie wszystkie i wyślemy później.

Spoko, obiecałam babeczce, że dostanie mail niebawem. Uzbierałam chyba osiem osób, którym miałam wysłać ofertę na maila. Była godzina 15, więc katusze trwały pół godziny. A! Tu jeszcze dodam taki bonusik. Przerwy były co dwie godziny po 10 minut a w trakcie pracy nie mogłaś wyjść do toalety czy zrobić sobie kawy. Wszyscy mają siedzieć przy boksach. Czaicie? Dobra, jestem przyzwyczajona do tego, że idę siku gdy mi się chce i idę jeść, gdy jestem głodna i robię sobie kawę, gdy chce mi się pić. Spoko - dwie godziny to nie wieczność - przeżyłabym, ale nie, gdy chodzi o telemarketing. Po nieudanych rozmowach przydałoby się, bym mogła wstać, zrobić sobie herbaty, wyjść na moment się przewietrzyć. Nawet w call center mogłam tak zrobić. Tu nie.

Wracamy do godziny 15. 

- Kasiu, może wysłałybyśmy te maile, bo już jest godzina 15, a mi rozmowy średnio idą i na chwilę odpoczęłabym od dzwonienia.
- Anelise, jasne, skończę tylko to co mam do zrobienia, przyjdzie szef i ci pomogę.
10 minut później przychodzi szef.

- Szefie, pokazałbyś Anelise jak wysyłać maile?
- Anelise, nie przejmuj się mailami, dziewczyny wyślą je jutro rano.

Niczym się nie przejmuj. Po prostu tylko dzwoń. Rób tylko to, czego najbardziej nienawidzisz w życiu. To chyba przelało moją czarę goryczy. Umowa była fajna, pieniądze były dobre. Ale nie zniosłam tego dnia próbnego. Wybiegłam stamtąd niemal z płaczem, a później przez trzy godziny rzygałam emocjami po tym zatruciu psychicznym, jakiego nabawiłam się w tej pracy. 

Jako wisienka na torcie zdarzył się jeszcze na sam koniec dziwny incydent. 
Godzina zero, patrzę, nikt się nie zbiera do wyjścia. Myślę: "co jest?". Zaczęłam się pomału pakować. Podchodzi do mnie druga nowa dziewczyna i pyta czy idę. 

- Tak, jasne, już się pakuję. 

Zebrałam manatki, stoję z tą dziewczyną i patrzę na resztę, a one siedzą przy boksach i posuwają pierdoły. 

- Hej, a wy idziecie do domu?
- Tak, ale my nigdy nie wychodzi z pracy punkt 16 -
wyczułam pogardliwy ton.
- Nie no spoczko, tylko pytam, bo myślałam, że może wy pracujecie dłużej. To poczekam na was, bo macie pilota do bramy i ktoś mnie musi wypuścić.
- No już idziemy! - ktoś odparsknął, nawet nie wiem kto, bo wszystkie stały tyłem.

Nowa dziewczyna już sobie poszła, ja stoję i czekam aż podchodzi do mnie jeszcze jedna, inna dziewczyna i pyta co tak stoję. W końcu stałam jak pień w kurtce, z torebką, z kluczykami w ręku. 

- Czekam jak ktoś z was będzie wychodził, bo nie mam pilota do bramy.
- No przecież już idziemy!!! -
wydarł się ktoś z "skupiska".
- Spokojnie, nie śpieszcie się, tylko się tłumaczyłam. - powiedziałam łagodnie, w moim mniemaniu lekko żartobliwie.
- No to się nie tłumacz!!!
- Ok, ja jak coś poczekam przy aucie na zewnątrz.

Nie mam pojęcia o co im chodziło i co to miało znaczyć. Ale o ile sama praca przysporzyła mi sporo nerwów tak po takiej sytuacji nie bardzo wiedziałam, jak miałabym tam wrócić następnego dnia. O co im chodziło? Stałam przy samochodzie dobre dziesięć minut, gdy wreszcie zlitowała się nade mną dziewczyna, która zapytała mnie czemu tak stoję i wyszła, żeby otworzyć mi bramę. Na dobre rzecz biorąc bramę mogły mi otworzyć przez okno. Gdybym to była ja, nie byłoby problemu bym wypuściła kogoś i wróciła do reszty. A tak... cóż. 

Więcej się tam nie pojawiłam. Ale najgorsze jest to, że chyba tego trochę żałuję. Może zbyt wcześnie się skreśliłam?


Komentarze

  1. jeju szkoda że tak się poddałaś... Osobiście kocham gadkę przez telefon, mogę nawijać pierdoły godzinami do ludzi;p pracowałam rok w call center na studiach i miło to wspominam, nawet jeśli przerwa i każdy czas pracy były co do minuty liczone. Ja to tam szalałam bo stworzyłam swój własny skryp bo poprzedni był głupi i denny a mój się lepiej sprawdzał lol. Ale też patrząc na to że jestem gaduła i lanie wody to moja specjalność :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem gadułą i na przykład bardzo bym chciała pracować gdziekolwiek w call center, ale na infolinii. Mogę mieć kontakt z klientem, ale gdy on dzwoni, lub gdy chociaż wie, kim jestem. Sama nie wiem o co mi chodzi. Ale pamiętam jak strasznie męczyłam się wciskając ludziom umowy, później zapraszając ich na spotkania w sprawie polisy, a teraz sprzedając reklamy... Ech, może po prostu jestem głupia.

      Usuń
    2. wszystko to kwestia nastawienia :) jakbyś na to spojrzała w domu na chłodno na spokojnie, bez emocji, jako na pracę do zrobienia a nie przejmowanie się tym co ludziom powiesz i co oni sobie o Tobie dzwoniącej pomyślą to by było inaczej... a tak to nerwy i stres Cię zjadły. Ja wciskałam umowy na telefon pamiętam:D ale że korzystnie to wychodziło dla ludzi to nikt japy nie darł, chyba że starsze osoby co to myślały że złodzieje dzwonią ;p :)

      Usuń
    3. Ale ja w domu podjęłam przecież decyzję, że nie chcę tam wrócić :) Nie wstałam po prostu od biurka i nie wyszłam :) To nie była spontaniczna decyzja. Długo o tym myślałam i rozmawiałam z wieloma osobami na ten temat. :)

      Usuń
    4. myślałam że biłaś się z myślami w domu i przeżywałaś to wszystko od nowa nie mogąc się uspokoić:( ale jeśli takie przemyślenia w domu poczyniłaś to ok

      Usuń
    5. Bo się biłam z myślami tak czy owak :) Zastanawiałam się czy to nie jest przypadkiem jedyna oferta pracy jaka na mnie czeka, czy nie czekają mnie same gorsze itd :)

      Usuń
    6. tego nie wiesz;p zobaczysz jaka przyjdzie kolejna:)

      Usuń
    7. Dziś już byłam na rozmowie, a za tydzień mam kolejną. :) Coś się wreszcie ruszyło :)

      Usuń
  2. Nigdy nie pracowałam w call center, więc trudno mi ocenić akurat ten przypadek, ale jeśli to ma być dla Ciebie praca jak za karę, a do tego taka niezbyt miła atmosfera, to chyba nie ma co się tak męczyć i lepiej poczekać na inną propozycję :) trzymam kciuki za kolejne propozycje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wyszłam z takiego założenia i właśnie dlatego nie poszłam tam do pracy. Pomyliłam im szyki rezygnując, bo chyba byli mnie pewni, przynajmniej szef. Dzisiaj widziałam, że wrzucił o 12 nowe ogłoszenie. Ale właśnie po co taka praca, do której się chodzi za karę. Chociażby nawet można się było pochwalić, że się pracuje w gazecie i nieźle zarabia to co mi po tym, jak będę musiała wydać pieniądze na psychiatrę.
      Jestem pewna, że gdzieś jest dla mnie praca, która będzie i dobrze płatna i przyjemna.

      Usuń
  3. ja nie lubię rozmawiać przez telefon, więc w takiej pracy niekoniecznie bym się sprawdziła i świetnie Ciebie rozumiem. W końcu w pracy spędzasz masę czasu, czemu miałabyś przez większość dnia cierpieć?
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także... wolę widzieć osobę z kim rozmawiam - lepiej nawiązać kontakt, jakąś "więź" i relacje

      Usuń
    2. Ktoś mnie wreszcie rozumie :D Niezmiernie mnie to cieszy, że nie jestem sama :P

      Usuń
  4. Nigdy nie próbowałam pracować w call center i wydaje mi się to ciężkim zajęciem, ale ja ogólnie nie lubię dzwonić. Mnie osobiście ze słuchawek przyjemniejszy wydaje się jakiś helpdesk, chociaż klienci i normy telefonów i czasu reakcji też potrafią zmęczyć.
    I tak samo jestem przyzwyczajona, że mogę sobie iść do toalety czy po herbatkę, kiedy mam ochotę, chyba że akurat coś się dzieje. Atmosfera, którą opisujesz, też wydaje mi się męcząca, od nastawienia współpracowników mocno zależy, jak odbieramy pracę, w której w końcu spędzamy mnóstwo czasu... Mam nadzieję, że skoro już cokolwiek ruszyło, to wkrótce trafisz na coś lepszego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też właśnie pocieszam się tym, że oferta pracy, którą odrzuciłam nie była jedyną jaka miała do mnie trafić odkąd straciłam poprzednią pracę.

      Usuń
  5. Bardzo współczuję, że ta praca nie okazała się pracą marzeń. I wcale Ci się nie dziwię, że zrezygnowałaś. I myślę, że dobrze zrobiłaś. Skoro ledwo tam wytzymałaś ten 1 dzień to jak byś się męczyła każdego innego. W pracy spędza się dużo czasu, więc powinna być przyjemna. A tutaj jeszcze atmosfera jakaś dziwna... Trochę mi to wyglądało na wyścig szczurów...
    Trzymam kciuki, żeby kolejna oferta była dużo lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też odniosłam wrażenie i to nie tylko po tych opisanych sytuacjach, że dziewczyny nie chcą, by do ich zespołu dołączyły kolejne osoby. Może pomyślały, że będziemy zabierać im pracę?

      Usuń
  6. e tam, nie przjemuj się ;) jeśli nie czujesz tego to nie ma co robić na siłę ;) znajdziesz niebo lepszą pracę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby jeszcze trafiła się jakaś okazja. I to nie taka, że będę sobie pluć w brodę.

      Usuń
  7. Nigdy nie wyobrażałam sobie pracy w call center, bo też nigdy nie lubiłam wykonywać telefonów w pracy. Głupio, że przerwy są tam co dwie godziny, ja bym nie mogła pracować w takiej pracy, zawsze lubię robić sobie przerwę kiedy ja mam na to ochotę... Nie ma czego żałować, znajdziesz lepszą pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to wręcz dziwne, że uważają się za super grupę i że mają bardzo luźny klimat w pracy, a nie wolno zrobić sobie przerwy wtedy, kiedy jej się potrzebuje. :/ Co innego jak jest to call center w którym pracuje 500 osób tak jak pracowałam wcześniej. Tam przerwy są jak dzwonki w szkole, ale to normalne, bo inaczej ciężko byłoby zapanować nad tyloma osobami. Ale jeśli jest w biurze 5 osób i wszystkie muszą chodzić na przerwę tak samo to dla mnie nie jest to "luźna atmosfera" ;)

      Usuń
  8. Trudno tu coś radzić, ale skoro już na początku poczułaś taką awersje, to później mogłoby być tylko gorzej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. Niby mówią, że początki w pracy zawsze są najgorsze, ale chyba nie chodzi o to by płakać po pierwszym dniu...

      Usuń
  9. Uważam, że było to słuszne posunięcie. Osobiście podczas studiów pracowałam w call center dla Biedronki. Żale klientów i wieczne ich wyładowania w naszą stronę były ciężkimi przeżyciami. Jednak atmosfera pracy była w porządku. Od pierwszego dnia wszyscy byli sympatyczni, nie czułam takiej presji jak Ty. Natomiast kiedy zmieniłam prace na sieciówkę w galerii. Przeżywałam koszmar od pierwszego dnia. Nie mogłam iść do toalety kiedy chciałam, musiałam czekać na pozwolenie czy mogę iść na przerwę (jednego razu prawie zemdlałam z głodu. przez 5h nie mogłam iść na przerwę bo było za dużo klientów). Wieczne pretensje od kierownika, bo tak nie wolno, bo tak powinnam itp. Długo nie wytrzymałam. Byłam tam, bo mówiono mi "Taka sieciówka! żal to zostawić, wytrzymasz tam, masz zniżkę umowę o pracę, dasz radę!" Próbowałam serio! Ale kiedy miałam iść do pracy to chciało mi się płakać. Nękano mnie telefonami czy mimo wolnego dnia mogę dziś przyjść, bo nie mają ludzi. Miałam dosyć. Z tego wszystkiego wzięłam zwolnienie lekarskie żeby psychicznie odpocząć, dałam wypowiedzenie i więcej się nie pojawiłam. Także Pamiętaj jeżeli masz codziennie rano wstawać z myślą "o Boże nie chcę tam iść" i masz zamiar wylewać łzy i ciągle o tym myśleć.. szkoda nerwów! Znajdzie się coś lepszego! Trzymam za Ciebie mocno kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację! :D Miałam również pracę, do której wiele razy nie chciało mi się chodzić i z której wychodziłam w podskokach, zdarzało mi się przez nią płakać, ale mimo to naprawdę ją lubiłam. Nigdy nie jest idealnie i zawsze w każdym miejscu będzie raz lepiej a raz gorzej, ale jeśli po takiej pracy potrzebny jest nam psycholog no to chyba... szkoda zdrowia. Chociażby to były niewiadomo jakie pieniądze.

      Usuń
    2. Otóż to! Zdrowie psychiczne przede wszystkim! A jak teraz wyszło z tą Twoją pracą? Znalazło się coś innego czy jednak wróciłaś na siłę?

      Usuń
  10. Szkoda, że praca Ci się nie spodobała. Ja w call center nigdy nie pracowałam i chyba nigdy bym nie chciała pracować. Użeranie się z klientami to dość cieżka sprawa bo ludzie są różni i potrafią niezle doprowadzić do szału. Masakra z tym, że przez 2h nie można nigdzie wstac, nawet do toalety - to troche chore bo jak kogos bardzo pilnie nagle złapie to co ma zrobic ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie :/ Z resztą w normalnej pracy człowiek idzie zjeść o której chce. No wiadomo, co innego jak się pracuje np w urzędzie, gdzie petenci przychodzą cały czas. Wtedy są wyznaczone godziny na przerwę. A i tak nieraz się zdarza, że babeczka prosi o chwilę cierpliwości, bo musi skorzystać z toalety czy pójść po szklankę wody. Albo ktoś jej przynosi. A tu tak naprawdę pracujesz na smartfonie, z którym nawet możesz wyjść na tą przerwę i nie mozesz wstać zrobić sobie kawy? To jest do wytrzymania ale dla mnie to się trochę mija z "fajną, luźną atmosferą"....

      Usuń
  11. Dla mnie praca "na słuchawkach" to ostateczność. Próbowałam kilka razy ale nie wytrzymałam zbyt długo. Wystarczyło, że kilka razy trafiłam na kogoś kto korzystając z okazji postanowił wylać na mnie swoje frustracje i powiedziałam, że nie pozwolę się nikomu tak traktować. Teraz ta praca kojarzy mi się z tym, że jak kiedyś nie będę miała co do garnka włożyć wtedy wiem, że są miejsca gdzie przyjmują każdego :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak podchodzę właśnie do pracy na słuchawkach. Tam przyjmują każdego, więc i dla mnie to absolutna ostateczność. Przypomniałaś mi właśnie, że ja też kiedyś pomyślałam sobie w ten sposób, że nie chcę być traktowana jak emocjonalny worek treningowy na telefon :/

      Usuń
  12. to paskudny czas na szukanie pracy... wiem po sobie... ale chcę Ci powiedzieć, że postąpiłaś słusznie. byłam ostatnio na dniu próbnym w pewnej firmie i też nie wzięłam tej pracy. choć atmosfera była super to przez prawie cały dzień kazano mi dzwonić i "pozyskiwać klientów". Pracowałam w call center, jestem wygadana i nie mam problemów z dzwonieniem do ludzi ale... to nie była praca, jakiej oczekiwałam. Dlatego nie martw się, znajdziesz inną pracę, lepszą pracę. a tymi wrednymi dziewuchami się nie przejmuj. niektóre babska mają tak, że wystarczy nie nie spojrzeć a już im coś nie pasuje. głowa do góry! znajdziemy pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak :) Ja dziś dostałam telefon, mam rozmowę w środę i zobaczymy co to będzie, chociaż gdzieś z tyłu głowy mam, że to znowu sprzedażowe call center. Praca jest na pewno na słuchawce, ale ja wnioskuję, że chodzi o telefoniczną i mailową obsługę klienta sklepu internetowego. Oby żadne znów call center.

      Usuń
  13. Może będzie to dla Ciebie lepsze..

    OdpowiedzUsuń
  14. O nie... ja kiedyś zaczęłam pracę w wydawnictwie, co prawda z książkami do szkół, a nie z prozą, ale i tak pomyślałam, że to super, okazało się, że to call center, po trzech dniach zwolniłam się, to nie na moje nerwy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Też pewnie miałaś takie myśli jak ja, że ale będzie fajnie powiedzieć "pracuję w wydawnictwie" czy "pracuję w gazecie". Nawet moi znajomi już podłapali, że fajnie będzie mówić: "mam koleżankę w gazecie". Przykro, że tak fajnie zapowiadająca się historia okazała się totalną pomyłką, czyż nie?

      Usuń
    2. Ale co się poradzi :) Mam już coś nowego na oku, wreszcie coś się ruszyło :)

      Usuń
  15. Nie przejmuj się. Ja też bym nie dała rady w czymś takim. A już na pewno nie z sikaniem pod wydział, no chyba żart. Raz się zmusiłam do zostania w koszmarnej pracy i do dzisiaj żałuję. Po pierwszym dniu wcale nie musi być lepiej to raz. A dwa jeżeli tak ciężko byś znosiła dalsze tygodnie to byłabyś tak psychicznie wypompowana, że nawet nie miałabyś siły szukać czegoś nowego. O normalny życiu prywatnym nie wspomnę. W pracy spędzamy codziennie po 8 godzin, to jest naprawdę bardzo duży kawałek naszego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się! Łóżko i praca to dwie rzeczy, które powinny być najważniejsze, bo to one odpowiadają za komfort naszego życia. W jednym i drugim spędzamy po 1/3 życia, więc o czym tu mówić :)

      Usuń
  16. Znajdziesz lepszą pracę. Nie warto zmuszać się do tego czego nie lubisz robić, bo to na dłuższą metę głupi pomysł... Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tej całej historii nawet telefon do lekarza jest dla mnie problemem:/ Pewnie znów minie długi czas zanim moja psychika wróci do normalności :D Dziwne fobie mają ludzie, ja mam najwidoczniej taką :D

      Usuń
  17. Czasem tak bywa. Początki bywają trudne ale nie warto się przejmować. Może inna praca będzie dla ciebie lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby :) Gdzieś musi być praca, która będzie mi odpowiadać. :)

      Usuń
  18. Nie żałuj! Pieniądze pieniędzmi, ale atmosfera w pracy jest kluczowa. Życie jest za krótkie żeby każdego dnia wstawać i chodzić do miejsca, którego się szczerze nienawidzi i spędzać w nim 8 godzin pełnych stresu. To do niczego nie prowadzi.
    Sama mam stres przed rozmowami telefonicznymi, a teraz jeszcze "awansowałam" i siedzę w nowym miejscu, przy telefonie, który muszę ciągle odbierać gdy ktoś dzwoni do firmy :D Dramat! Chociaż odbieranie stresuje mnie mniej niż dzwonienie...
    Kiedyś robiłam praktyki w miejscu, gdzie może i się sporo nauczyłam, ale towarzystwa nie mogłam ścierpieć. Na prawdę czułam się tam obco, nieswojo i po prostu źle. Słyszałam głosy, że może zaproponują mi coś na stałe, ale totalnie nie chciałam tam zostać i odliczałam dni do końca tych cholernych praktyk, a ostatniego dnia nawet zapytałam czy mogę wyjść wcześniej, żeby komuś nie przyszło do głowy mi czegoś więcej proponować. :D To była dobra decyzja, bo trafiłam do swojej obecnej pracy, gdzie jednak ludzie są świetni i mimo zgrzytów lubię tam chodzić.
    Także nie przejmuj się, moim zdaniem dobrze zrobiłaś. Też bym uciekła i nie wróciła - na pewno nie po takim traktowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja historia pokazuje, że nie warto łapać pierwszej lepszej pracy. Dobrze, że zrezygnowałaś z tamtego miejsca. Też bym Ci to odradzała, więc czemu sama miałabym postąpić inaczej? :)
      W poniedziałek i wtorek idę na dni próbnej do kolejnej pracy, a w środę mam następną rozmowę kwalifikacyjną :) Coś się ruszyło wreszcie :)

      Usuń
  19. Hmm.. moim zdaniem czytając to co napisałaś atmosfera w tej pracy nie była zbyt wesoła.
    Jeżeli miałabyś się tam tak męczyć to może lepiej, że z tego zrezygnowałaś?
    Najlepiej jest pracować w takiej pracy do której lubi się chodzić i nie trzeba siebie codzienne do niej zmuszać ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że nie tylko ja tak myślę, ale większość osób. Moim zdaniem praca, w której chce się płakać nie wróży nic dobrego. Można być zmęczonym, można myśleć, że się nie da rady - wtedy można dać sobie szansę. Ale jeśli po dniu próbnym zamiast entuzjazmu czuje się smutek i chce się płakać to nic to dobrego nie wróży.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

12. "Dlaczego mężczyźni poślabiają zołzy?" Sherry Argov

17. "Miasto ślepców" Jose Saramago

Projekt denko. Czerwiec.