Pomału do przodu
Hej!:)
Wycieczkę do Krakowa przeżyłam :) Nie pokażę Wam jednak żadnych zdjęć, ani nie opowiem nic ciekawego, ponieważ jedynie co udało mi się zwiedzić to akademiki Politechniki Krakowskiej, zjeść zacnego burgera z gruszką, którego polecam, chociaż którym ubrudziłabym cały samochód i wszystkie warstwy ubrań jakie miałam na sobie :) Na trasie do Krakowa z północnej Polski można zobaczyć góry, według mojego brata - Tatry - ja nie jestem pewna i nie powiem na sto procent :D Ale przecież nie będę Wam wrzucać zdjęć z autostrady ;)
Tyle w temacie wycieczki ;)
To, co jeszcze udało się w tym tygodniu załatwić to wizyta w kościele w celu ustalenia godziny i daty ślubu. Uff. Udało się wreszcie po mojej kilkunastomiesięcznej walce ze sobą. Boję się księży w mojej parafii, bo miałam z nimi związane same złe wspomnienia. Nie, nie chodzi o żaden z modnych teraz tematów - nigdy się z przemocą od strony księży nie spotkałam. Jednak kościoła starałam się unikać, bo jako dziecko rodzice zmuszali mnie do chodzenia do kościoła, a w liceum byłam zmuszana do chodzenia do kościoła przy bierzmowaniu. Owszem, lubiłam chodzić do kościoła,ale do innej parafii. Tam księża byli luźni, zabierali nas na wyjazdy integracyjne (ja byłam na wycieczce na kręglach), organizowali ogniska i zebrania młodzieżowe, na które chciało się chodzić. Nie było żadnego przymusu. Tam również nie spotkałam się nigdy z niczym podejrzanym - jak coś.
Tyle w temacie kościoła ;)
Pracy dalej nie ma. A ja dzisiaj zaczynam się zachowywać jakby siedzenie w domu już mi się znudziło. Chodzę podenerwowana, nie wiem w co włożyć ręce. Może to też fakt, że chyba za tydzień dostanę okresu, a ostatnie kilka dni spędziłam walcząc znów z moimi problemami zdrowotnymi. W każdym razie ostatnio składałam CV na stanowisko do obsługi klienta w salonie jednej z sieci komórkowych i bardzo bym chciała się tam dostać. Próbuję więc myślami przyciągnąć do siebie tą pracę i mam nadzieję, że się uda. Portfel coraz bardziej mi się kurczy. To i tak, że ksiądz nie chciał dziś od nas żadnych pieniędzy ;)
Tyle w temacie pracy :)
Na koniec mały spoiler :) W najbliższym czasie będę chciała przygotować dla Was wpis z czerwcowego projektu denko oraz recenzję seriali, które obejrzałam w ciągu ostatnich kilku tygodni. Zbierałam również zdjęcia swoich makijaży oraz manicure, bo chciałam Wam zrobić post w tym temacie, ale okazało się, że nie mam wcale tych zdjęć tak dużo i nie ma o czym robić postu:/ Może to się z czasem zmieni :) Wróciłam również do myśli o tym, by opisać jak u mnie, na rok przed ślubem, wyglądają przygotowania, co już mam załatwione, a co jest do załatwienia itd. Od jakiegoś czasu chodzi też za mną, by napisać post o moich ulubionych aplikacjach na telefon ;) Czerwiec będzie więc różnotematyczny i mam nadzieję, że Was nie zanudzę :)
To tyle na dzisiaj :)
Miłego dnia :)
Skoro pojawił się objaw znudzenia , to tym chętniej wrócisz do pracy, trzymam kciuki, byś osiągnęła zamierzone cele:-)
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem czy praca chce mojego powrotu :D Narazie wszystko wskazuje na to, że nie :D
UsuńI z jakim zapałem :D
UsuńA praca gdzieś na Ciebie czeka :)
UsuńCiekawa jestem jaka :)
Usuńpraca w salonie brzmiałaby spoko:) trzymam kciuki by się udało:D
OdpowiedzUsuńNie dziękuję :) Minął tydzień, telefon nie dzwoni, więc myślę, że chyba nic z tego :(
Usuńnie ma co, jak nie ta to inna:D
UsuńEch... Gdybym chociaż wiedziała jak długo będę musiała na tą pracę czekać :/
UsuńPozytywnym myśleniem i nastawieniem podobno można przyciągnąć do siebie wiele dobrego. Oby ta metoda się u Ciebie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńTaaak, na początku roku takim własnie myśleniem ściągnęłam na siebie bezrobocie i jak nigdy prawdziwe stało się powiedzenie: "Uważaj o czym marzysz" ;)
UsuńTen burger brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńNo i widzisz - nie było się czego bać. A tak to masz teraz sprawę z głowy i nie będziesz musiała się martwić.
Trzymam kciuki za dostanie tej pracy 😊
Nie musisz mieć dużo zdjęć. Pochwal się tym co masz 😊 Czekam na kolejne wpisy - nie zawsze komentuje ale czytam na bieżąco 😊
Jadłam też kiedyś z ananasem i żurawiną i też był ok, ale ten z gruszką i orzechami włoskimi był lepszy :)
UsuńLubię takie nietypowe połączenia smaków 😊 Aż się głodna zrobiłam.
UsuńJa też lubię próbować, chociaż najczęściej wracam do czegoś co mi się raz spodoba :D Np jak mi posmakował ten burger z gruszką to będąc w tym samym lokalu znów pewnie znów zamówię tego samego burgera :D
UsuńSkoro juz zaczynasz sie nudzi w domu to z jaka motywacja pójdziesz do pracy :D ja rownież jestem sceptycznie nastawiona do księży i kościoła w mojej parafii. A burgera z gruszka jeszcze nie jadłam ale brzmi ciekawie :D
OdpowiedzUsuńWarto spróbować jeśli kiedyś się na niego natkniesz w dobrej burgerowni :)
UsuńTrzymam kciuki za pracę.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz już kilka pomysłów na kolejne wpisy, będę czekać. Może na te ślubne mniej. ;)
To dobrze, bo na te ślubne najmniej jestem przygotowana xD
UsuńDo kościoła nie chodzę już od kilku ładnych lat ale o parafii do której należałam jako dziecko i nastolatka nie mogę złego słowa powiedzieć.
OdpowiedzUsuńKsięża tam to ludzie. Prałat
ma nawet dorosłego już syna i się z tym nigdy nie krył. I można z nim wszystko załatwić. Moi rodzice nie mają ślubu ale nigdy nie robił im problemów żeby mnie ochrzcić, czy żebym mogła iść do I komunii. Poleciłam ta parafię mojej koleżance bo nigdzie jej dziecka ochrzcić nie chcieli. Dziecko bez ślubu. Ojciec o 20 lat starszy od matki. Rozwodnik. Bez polskiego obywatelstwa. I chcieli mieć dwie matki chrzestne, bez ojca chrzestnego. Dało radę? Dało :) jedna była matką chrzestna a druga świadkiem chrztu :)
Wiele osób z mojego otoczenia i ja po części też uważa, że powinno się znieść księży a wprowadzić tak jak np. w Stanach pastorów. Pastorzy mają swoje rodziny, więc nauki na ten temat z ich ust brzmiałyby bardziej wiarygodnie. To po pierwsze. U mnie się słyszy też dużo o tym, że księża się spotykają z dziewczynami i było kilka grubych afer nawet.
UsuńNo niestety księża potrafią albo skutecznie zachęcić,albo zniechęcić do chodzenia do kościoła ;) My mamy teraz bardzo fajnego, młodego księdza, ale już proboszcz mnie tak do końca nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś świetnego proboszcza. Typowy ksiądz z powołania. Był przemiły, uwielbiał młodzież, udzielał ślubów za darmo dla tych, którzy nie mieli pieniędzy. Gdy dowiedział się, że mama jest sama z trójką, wprawdzie dorosłych, ale dzieci nie chciał od niej nawet koperty po kolędzie. Jak się można domyślić długo proboszczem nie był.
Usuńsuper że macie datę śluba! gratuluję! <3 u mnie w prafii było to samo z księżmi, mega jej nie lubiłam i księży... dlatego też ślub wzięliśmy w 3 parafii, ani mojej ani parafii męża - na szczęście ;)
OdpowiedzUsuńJa też się bałam, że będę miała problemy w parafii, ale póki co poszło gładko. Termin mamy już ustalony od dwóch lat, ale o ile salę i zespół trzeba właśnie rezerwować wcześniej tak z księdzem czekaliśmy, bo bałam się, że każe nam chodzić co tydzień do kościoła :D Nic takiego ksiądz nie mówił, na szczęście termin był wolny, mimo tego, że wszyscy z tego roku przepisują się na ślub za rok xD
Usuńhaha oj tam nie ma na co czekać :D ja w sumie też kościół zostawiłam raczej na koniec, ale wzięłam też pod uwagę to, że nasz ślub był w niedzielę, a w niedzielę zdarzają się jakies dodatkowe msze ;D i tak miałam zonka, jak już byłam praktycznie 2 minuty od kościoła, a jeszcze wtedy narzeczony do mnie zadzwonił, że w kościele jest jakaś msza i masa sztandarów pod kościołem haha matko tak panikowałam, że zpaomnieli o ślubie, że szok haha ale jakoś się uwinęli :D
UsuńNa ślubie koleżanki terminy były tak napięte, że goście się mieszali pod kościołem :D Z narzeczonym tego dnia zostaliśmy wyłapani przez obce kamery xD Też tak nie powinno być ;) Jak ksiądz wie, że ma ślub godzina po godzinie to się niech się zmieści w 45 minutach, a tak to praktycznie było tak, że dwie pary młode były pod kościołem ;)
UsuńCieszę się, ze macie już ustaloną datę ślubu. Trzymam kciuki żebyś otrzymała pracę. Czekam także na Twoje wpisy.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDatę ślubu mamy już ustaloną od dwóch lat :) Salę i zespół rezerwowaliśmy jeszcze w 2018 roku :) Miałam stresa czy nikt nam nie zajmie daty w kościele ale na szczęście na ten dzień nie było wpisanego nikogo, więc dostała nam się najlepsza godzina :)
UsuńMocno trzymam za Ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńsłonecznego pozytywnego dnia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie :)
UsuńNo to czekam na te wszystkie wpisy, bo widzę, że będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńŻebym ja miała tyle zapału co Ty! Ciągle brakuje mi czasu, a ostatnio dopadła mnie taka niechęć i znów przeciągałam napisanie posta - a początek miesiąca był obiecujący i liczyłam na AŻ 4 wpisy w tym miesiącu :P Chyba jednak skończę na 3 ...
Trzymam kciuki za tą nową pracę, oby Cię przyjęli! Przyciągam ją myślami razem z Tobą :D
Ty byś widziała jaką ja miałam panikę jak szłam do swojego księdza po akt chrztu - prawie na zawał zeszłam tak się bałam!
Masz dużo pracy, więc doskonale wiem jak to jest ściągać na siebie dodatkowe zadania :) Gdybyś była na wolnym, jak ja, pewnie spędzałabyś na blogu jeszcze więcej czasu ode mnie :D Poza tym chyba mamy przesilenie wiosenne i mam nadzieję, że wraz z poprawą pogody poczujemy większy power :)
UsuńI było tak źle jak się bałaś? :D
O rany, jak ja bym chciała pójść do pracy. Też siedzę w domu i mimo, że mam co robić to jednak to nie to samo...
OdpowiedzUsuńA szukasz? :)
UsuńBurger z gruszką brzmi ciekawie :) trzymam kciuki za nową pracę :) wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCzerwiec zapowiada się niezwykle interesująco :D To mimo wszystko i tak dosyć ciekawie spędziłaś ten czas w Krakowie :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że o takim hamburgerze nie słyszałam i chyba wolę te tradycyjne xD
Pozdrawiam!
Tradycyjne też są dobre :D Wszystko co ma dużo złych kalorii jest pyszne, prawda? :D
UsuńPewnie trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale w czasach mojego wesela (czyli jakieś 27 lat temu) to rodzice młodych o wszystkim decydowali i wszystko organizowali, a młodzi mogli sobie co najwyżej ubranka wybrać heh ;-) Ale to nie brało się znikąd. Pobierali się ludzie zazwyczaj w młodszym wieku niż dzisiaj, nie posiadający własnych pieniędzy, więc ten rządził, kto trzymał kasę.
OdpowiedzUsuńChyba właśnie dlatego cieszę się, że rodzice mojego narzeczonego póki co nie dokładają pieniędzy :D Wiem, że przyszła teściowa była zła, że nie miała wpływu na wybór sali, ale przeszło jej :)
UsuńBurger z gruszką? Pierwszy raz o takim słyszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Też pierwszy raz o nim słyszałam, zaryzykowałam, spróbowałam i nie żałuję :D
UsuńBardzo ciekawy blog, przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńBurgera z gruszką nigdy nie jadłam, ale byłabym bardzo ciekawa. Ja kościołów też nie lubię, ale czasami chodzę tylko po to by się wyciszyć...
Gdy miałam około 21 lat też miałam taką fazę na wyciszenie się w kościele. Tylko nie chodziłam na msze, ale w czasie gdy mszy nie było. Mogłam siedzieć w mojej ulubionej katedrze nawet pół godziny i rozmawiałam w tym czasie z Bogiem. Ale później wszystko się zmieniło :)
UsuńTrzymam kciuki żebyś dostała tę pracę. Nam co prawda się nie nudzi ale brakuje nam normalności. Ciągle wszystko w biegu. Chyba każdy rodzic ma już dość. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdemu brakuje tej normalności. Chyba mało jest ludzi, na których ta cała pandemia nie miała żadnego wpływu...
UsuńSuper taki powrót do pracy ❤
OdpowiedzUsuńJaki powrót??
UsuńSkąd ten zacny burger z gruszką?
OdpowiedzUsuńPowodzenia w szukaniu pracy.
OdpowiedzUsuń