Zmiany
Cześć!
Dzisiaj chciałam napisać zupełnie inny post niż dotychczas. Muszę chwilowo opowiedzieć, co się u mnie ostatnio wydarzyło, bo potrzebuję... po prostu chcę o tym napisać. Po tym zapewne powrócę do starej formy, bo wypełnianie dziennika coachingowego okazało się dla mnie niczym czytanie książki z czarami, ale pisanie przepowiedni. Poza tym torebka z projektu denka czeka już na swoją kolej do prezentacji. ;)
Kochane, 2020 rok miał być moim rokiem. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że w 2020 roku wydarzy się coś dobrego, będzie to rok przygotowań do ślubu, sukcesów w pracy, słowem: wszystko się poukłada. Ktoś u góry pewnie właśnie dostał ataku śmiechu i jeśli siedział to już spadł z krzesła...
Odkąd tylko rozpoczął się rok wszystko szło nie tak. Pewnie słyszałyście o słynnej aferze, że połowa sklepów była zamknięta z powodu awarii kas fiskalnych znanego producenta. Tak się stało i u nas. Do progu premiowego zabrakło nam wtedy tylko jednego dnia, chociaż miałyśmy zamknięte tydzień - szefowa powiedziała, że w sprawie premii możemy się dochodzić u producenta kas fiskalnych.
Dobrze nie skończyła się afera z kasą a zachorowałam na chorobę koronawirusowo-podobną. Do dziś twierdzę, że już wtedy coś się u nas w Polsce działo, bo nigdy, ale to przenigdy nie czułam się tak źle jak wtedy. Leżałam w łóżku przez 14 dni, gorączka nie spadała ani trochę, leki nie pomagały, a dwa razy kaszel dusił mnie do tego stopnia, że zwymiotowałam. Pierwsze objawy w postaci mocno bolącej klatki piersiowej przy oddychaniu pojawiły się u mnie w piątek, zaś we wtorek, 7 stycznia, byłam chora do tego stopnia, że płakałam jak wstawałam z łóżka, bo nie wiedziałam jakim cudem uda mi się dojść o własnych siłach do lekarza. Na domiar złego musiałam się przepisać do innego ośrodka zdrowia bo w moim nie było już miejsc i nikt by mnie nie przyjął. Po przepisaniu się do innego ośrodka musiałam czekać dwie godziny na panią doktor, w międzyczasie dwa razy prawie udusiłam się przed ośrodkiem i nikt mi nie pomógł.
Antybiotyk przepisany przez lekarkę pomógł tylko w minimalnym stopniu. Po trzech dniach, gdy się skończył wróciłam do lekarza, przyczynę kaszlu określiła jako astmę, ponieważ mam alergię na kurz. Leki na alergię zminimalizowały kaszel do tego stopnia, że chociaż mogłam wreszcie usnąć w nocy, ale wciąż bolało mnie gardło, zupełnie straciłam węch, miałam gorączkę, a RTG klatki piersiowej wykazało przebyte zapalenie płuc. Niestety, ze zdjęciem dalej nie udało mi się dostać do lekarki, a gdy próbowałam poprosić inną lekarkę, by przyjęła mnie na końcu, gdy już przyjmie wszystkich zawrzeszczała na mnie tak, że aż odskoczyłam. Byłam zmuszona pójść do lekarza prywatnie (dodam tylko, że cały ten czas ledwie żyłam) i pomógł mi dopiero: Groprinosin, czyli lek antywirusowy.
Spędziłam w łóżku jakieś dwa tygodnie i naprawdę nikomu nie życzę by przez to musiał przejść.
W tak zwanym międzyczasie okazało się, że moja przyjaciółka pradopodobnie za moment może stracić pracę, której poświęciła kilka lat. Najlepsza koleżanka z pracy dowiedziała się, że jej tata ma raka wymagającego natychmiastowej operacji. W pracy zaczęły się rozmowy o zwolnieniu pracowników. Szczęście w nieszczęściu ja miałam obiecaną posadę. Później już w lutym rozpoczęła się światowa panika związana z koronawirusem. Kolejne kraje zaczęły ogłaszać stan epidemii. W oczach rosły liczby ogłaszające chorych i zgony... W końcu epidemia dotarła do Polski. Operacja taty koleżanki została odwołana. Ta sama koleżanka nie zdała egzaminu na prawo jazdy, a WORD został zamknięty. Zaczęła się jedna wielka panika, która nie oszczędziła i mnie. Marzyłam o zamknięciu sklepów, przymusowym urlopie...
Ktoś u góry właśnie ryczy ze śmiechu i przewraca się z boku na bok na podłodze.
W ubiegły wtorek jak grom z jasnego nieba, którego wszyscy spodziewali się tak, jak burzy w środku zimy, odwiedziła mnie szefowa z szefem i jak gdyby nigdy nic wręczyli mi wypowiedzenie. Ta wiadomość była dla mnie takim głębokim szokiem, że do dziś nie wiem co właściwie czuję. Najbardziej bałam się o tym powiedzieć mamie. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej szefowa rozmawiała ze mną na temat tego, że na naszym sklepie będzie docelowo pracowało mniej osób, ale ja mam pewną posadę i o nic nie muszę się martwić i jak dodała: "pomimo tego, że nie długo wychodzę za mąż". Nagle dowiaduję się o wypowiedzeniu i o tym, że punkt, który prowadziłam zostaje zamknięty. Niedowierzanie. Postawiłam ten sklep na nogi, utargi miesięczne wzrosły o 15 tysięcy złotych, a oni z powodu koronawirusa... zamykają akurat nasz punkt. Cała firma zbierała po tej informacji szczękę z podłogi. Pytałam szefa: dlaczego ja? Odpowiedź: "równie dobrze mógłbym powiedzieć, że losowałam kartki z nazwiskami". Jako powód miało być to, że miałam umowę na czas nieokreślony i w razie gdyby nagle musiał zamknąć sklep musiałby mi najwięcej zapłacić. Ale tuż po tym, jak skończył swój polityczny wywód, zaproponował też, że jeśli będę chciała odejść z pracy wcześniej to dostanę odchodne, w równowartości moich trzech kolejnych wypłat, więc jednak było go na stać. Cóż...
Jeszcze nie zdążyłam dobrze odejść z pracy. Byłam ostatni dzień w pracy, pozwoliłyśmy sobie z dziewczynami na szampana, śmiech i odskocznię, gdy spadła na nas kolejna zła wiadomość: kolejne zwolnienia. I wiecie co? Poczułam, że dostałam przywilej, że mnie zwolniono i już nie muszę się martwić o to, co w tej pracy wydarzy się następnego dnia. Dziewczyny, które tam zostały są w fatalnej sytuacji i każdego dnia mogą się spodziewać dosłownie wszystkiego.
Czy mój pracodawca jest naprawdę w tak złej sytuacji, że musi zamykać sklep? NIE.
Dziewczyny, to jest drogeria. DROGERIA. Źródło żeli antybakteryjnych, mydła, papieru toaletowego, rękawiczek jednorazowych oraz chemii gospodarczej. Sklepy, w których jest zaopatrzenie w chemię biją rekordy sprzedaży. A szef bierze kredyty, faktury na gotówkę, by udowodnić, że sprzedaż mu spadła, bo pewnie dostanie jakąś kasę od rządu. Tego samego rządu, o którym mówi tyle złego i na którego tak psioczy. Nawet nie będę cytować jego wywodów, bo brakłoby znaków, a Wy umarłybyście z nudów.
Bądź co bądź jestem zdegustowana całą tą sytuacją, wszystkim tym co się dzieje, całym dotychczasowym 2020 rokiem... Boję się co przyniesie kwiecień i boję się, że szefowie mnie oszukają. Wypowiedzenie podpisałam z końcem marca, a kasy za marzec wraz z odchodnym jeszcze nie dostałam. Ustaliliśmy, że dostanę wszystko w kopercie z wypłatą, czyli ok. 10 kwietnia. Oby przed świętami. Oby w ogóle. Nawet nie chcę o tym myśleć, że jeszcze na koniec mogliby mnie tak oszukać. Postawiłam na to, że nigdy nie oszukali mnie z kasą. Wypłata zawsze się zgadzała z tym co było mówione, zawsze była na czas. Ale i zawsze wierzyłam, że mam stabilną pracę.
W każdym razie: chciałam więcej zarabiać? Będę zmieniać pracę, mam teraz ku temu większą szansę. Pisałam, że chcę być bezpieczna oraz by moja rodzina była bezpieczna od koronawirusa? Będę siedzieć w domu, a mama będzie jeździć moim autem, więc tak będzie. Chciałam mieć nowe zaplecze w pracy? Będę miała nową pracę, jak już ją znajdę. Więc podchodząc lekko pod temat mojego bloga: "Uważaj o czym marzysz, bo nieoczekiwanie może się to spełnić, a jeśli czegoś bardzo pragniesz, to cały wszechświat działa, byś to dostała". Proszę, czytajcie to pozytywnie, bo gdy dostałam wypowiedzenie pomyślałam sobie właśnie to :) I może się to wydawać dziwne, ale w głębi duszy trochę się nawet z tego ucieszyłam ;)
Także oficjalnie ogłaszam: jestem bezrobotna. Wznieśmy toast za nową, lepszą przyszłość. :)
kochana nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre! Mnie wywalili z pracy na koniec listopada, a już na początku grudnia znalazłam nową pracę o wiele lepiej płatną. Mało tego, branża mojej byłej pracy wisi teraz na włosku i pewnie gryzą tam parapety bo z powodu wirusa nikt już na castingi nie jeździ, nie mówiąc o filmów czy seriali kręceniu. Także tego :D
OdpowiedzUsuńPonoć zmiany niemal zawsze są na lepsze a ja wierzę w to, że moje afirmacje o tym, że ma być lepiej są właśnie związane z tym wszystkim złym, co mnie teraz spotyka. Po prostu muszę przejść przez to wszystko, dojrzeć do niektórych rzeczy, wyciągnąć wnioski i iść po lepszą przyszłość :)
Usuńotóż to! Widać ta była praca nie pozwoliła Ci osiągnąć Twoich afirmacji:) Teraz będzie tylko dobrze :)
UsuńDziękuję za słowa otuchy :) Kolejne dni mijają i nic się nie dzieje i chociaż dobrze sobie zdaję sprawę z tego, że jeszcze całe tygodnie może się nic nie dziać to już się niecierpliwię. A przecież w głębi serca dobrze mi na tym przymusowym urlopie :)
Usuńteraz naprawdę lepiej siedzieć w domu na tyłku niż na siłę wychodzić i szukać pracy. Przeczekaj na spokojnie aż wirus sobie pójdzie i wtedy zacznij działać z szukaniem pracy:)
UsuńWszystko nie tak, nie wasza wina, ze kasy się zepsuły, a zamykać teraz drogerie to jakaś pomyłka...
OdpowiedzUsuńWiele osób chorowało podobnie, ale nikt z nas nie był badany na koronawirusa. W ogóle teraz te choroby jakieś nietypowe.
Myśl pozytywnie, czasem gdy los zamyka jedne drzwi, za chwilę otwiera inne, może lepsze?
Oby lepsze, z całej siły właśnie w to wierzę :) Ze swojej strony postaram się, by właśnie tak się stało :) Nie chcę się zgadzać już na byle co, na pierwszą lepszą ofertę pracy. :)
UsuńMoi szefowie okazali się wyjątkowymi egoistami i cwaniakami, by pozbawiać ludzi pracy w takim właśnie momencie.
faktycznie, rok zmian. Ale w sumie podoba mi się Twoje podejście. Jestem pewna, że to zmiana na lepsze, na lepsze!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Moje podejście bywa różne :D Momentami nawet wydaje mi się, że mam początki depresji. Chciałabym tylko wiedzieć jak dużo czasu upłynie zaczym znajdę pracę...
UsuńSłyszałam o kasach fiskalnych bo ten problem dotknął też mojego teścia który jeździ taxi. Strasznie przeklinał i się burzył ale co zrobić. Złośliwość rzeczy martwych
OdpowiedzUsuńFirma nie była tu bez winy, bo ta awaria kasy polegała na tym, że zegary były zaprogramowane maksymalnie do końca 2019 roku. Powinni byli takie rzeczy wiedzieć i dopilnować tego wcześniej. Pewnie nie jedna firma z nimi negocjowała jakieś odszkodowanie.
Usuńw szczegóły nie wchodziłam co nawaliło i dlaczego
UsuńTo wiesz już ode mnie :D
Usuńdokładnie ;)
UsuńU nas ta choroba była wcześniej tylko nie chcieli o tym mówić, bo dla nich statystyki są ważne. Tak jak piszą, że ktoś umarł, ale miał raka i umarł na raka ale z objawami tej choroby. Ja staram się spędzić ten czas wesoło. Chociaż powoli zaczynam się bać.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką teorię, że to się wszystko już u nas wcześniej zaczęło. Przecież naprawdę w styczniu ośrodki zdrowia były tak przepełnione, że nie szło się do dostać do rodzinnego lekarza. Może to była zwykła wirusowa grypa, ale kto wie, czy nie ta sama, którą w innym kraju ktoś wreszcie nazwał koronawirusem.
UsuńRozumiem, że wiele biznesów ma teraz ciężko i wiele może nie przetrwać, ale spożywcze i drogerie to się raczej cieszą wzięciem, dopiero pisałaś, że ciągle ludzie robią zakupy. Ale powiem Ci, że jak ostatnio byłam zmuszona szukać pracy, to zmieniłam na lepszą - gdybym w poprzedniej dostała stałą umowę, pewnie nie umiałabym się zebrać do zmiany. Chociaż wizja szukania pracy ciągle wydaje mi się niezachęcająca i mam nadzieję, że moja firma przetrwa jakoś kryzys.
OdpowiedzUsuńJa miałam coś koronawirusopodobnego, ale w lutym, niecałe trzy tygodnie po ostatnim locie i po wylądowaniu w Warszawie w podobnym czasie, co samolot przywożący Polaków z Chin. Tylko że łagodniejsze. Normalnie choruję zawsze na zatoki i nie pamiętam, żebym miała kiedyś ucisk w klatce przy oddychaniu (po leku rozszerzającym oskrzela, jak dla astmatyków, było lepiej), więc podejrzane, tydzień później pojawiły się wskazówki, żeby z takimi objawami dzwonić do sanepidu. Ale też jedyną osobą, która w podobnym czasie była chora, była bratanica (i równie dobrze mogłam zarazić się od niej), reszty rodziny nie zaraziłam. No i gdy zaczęła się gorączka, bardziej mnie interesowało, czy to nie malaria, bo przy malarii diagnostyka może mieć kluczowe znaczenie.
Ja też nikogo nie zaraziłam i mamę bardzo to dziwiło. Ale właśnie nie wszyscy się zarażają a może wtedy jeszcze nie było to aż tak zaraźliwe jak później? Być może dużo osób już na koronawirusa zmarło wcześniej, chociaż potocznie sądzi się, że chorowali na zwykłą grypę?
UsuńTrudno powiedzieć, ale ciekawi mnie to. U nas prezes miał też jakoś pod koniec stycznia zapalenie płuc. Potem bywał w biurze, co prawda trzymał dystans i nikomu ręki nie podawał, no ale nie wiadomo, co złapał i komu przekazał, w Azji nie był... Z drugiej strony trochę wirusów do wyboru jest, gdzieś przeczytałam, że w Niemczech badano grupę ludzi, którzy wcześniej mieli takie właśnie podejrzane objawy i okazało się, że to nie był TEN.
UsuńNo właśnie, to może było coś podobnego. Przypomniało mi się, że moja mama miała bezobjawowe zapalenie płuc, ale to chyba jakiś czas wcześniej. Ciężko stwierdzić, ale najważniejszy wniosek jaki mi się nasuwa: koronawirus nie jest pierwszym ani ostatnim zagrażającym nam wirusem, pytanie tylko czemu akurat ten jest tak rozdmuchany. Pasowałoby znaleźć gdzieś informacje ile osób w tamtym roku zmarło na tradycyjną grypę lub jakieś inne jej odmiany.
UsuńNo nie, jest jeszcze ebola, żółta gorączka, denga, cała lista. Tylko niekoniecznie u nas. :P
UsuńGdzieś widziałam, że na grypę zmarło jednak mniej. I może się aż tak nie rozprzestrzenia? Chociaż dla mnie grypa to też nie jest takie nic, tylko że bardziej poznana. Według mojej mamy miałam raz w podstawówce, z powikłaniami, przez trzy tygodnie nie wstawałam z łóżka. Ja mam z tego tylko takie traumatycznie wspomnienie, że słyszałam głosy. :D
..sytuacja jest nieciekawa, też mam podobne problemy, ale staram się zawsze podchodzić do wszystkiego z pozytywnym nastawieniem (i Twoje mi się podoba), choć przyznaję czasem jest trudno.. raczej nie narzekam, bo to nie pomaga lecz dołuje.. trzeba wierzyć, że będzie lepiej!
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam ciepło, życzę dobrych myśli i niech wszystko dobrze się ułoży ;)
Dziękuję bardzo :) Staram się myśleć pozytywnie z tego samego powodu co Ty. Owszem, boję się tego co będzie, boję się skąd wezmę pieniądze na codzienne życie i na wesele, ale całe szczęście nie jestem sama i mam nadzieję, że szybko znajdę nową, lepszą pracę.
UsuńMoże warto pomyśleć, że limit pecha na ten rok wyczerpałaś już na początku i dalsza część roku będzie już bardziej pomyślna?
OdpowiedzUsuńZa każdym razem gdy tak myślę, zdarza się coś nowego :) Boję się naprawdę już tak myśleć :D
Usuńna pocieszenie napiszę, że nie tylko Ty masz zły rok ;) łączymy się w bólu i faktycznie, ktoś w górze spadł z krzesła
OdpowiedzUsuńNie lubię a nawet nie umiem się cieszyć cudzym nieszczęściem, ale pociesza mnie to, że nie jestem sama :)
Usuńoczywiście ;) ale jest w tym coś pokrzepiającego, że nie tylko ja, cz Tu mamy pod górę
UsuńNie jest :P Nawet gdy dowiaduję się o kolejnych zwolnionych osobach to myślę, że to dla mnie coraz gorzej. Coraz więcej bezrobotnych - coraz mniej miejsc pracy.
Usuńwiem przecież, ale nie o to mi chodzi, tylko o to, że tylko razem jesteśmy w stanie to przezwyciężyć
UsuńSytacja nieciekawa i trudna. Wiele zmian ale wiesz... nie ma tego złego... może to będą zmiany na lepsze? Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak to będą zmiany na lepsze. To będzie lepszy - udany tok.. ja w to wierzę i tego Ci życzę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowo i za wiarę :) Ciężko mi sobie wyobrazić, że może się jeszcze wszystko ułożyć, ale jednocześnie boję się myśleć, co jeszcze może pójść nie tak.
UsuńMoże nie ma sensu myśleć, tylko żyć? :) Nie ma co gdybać i zakładać jakiegokolwiek scenariusza a zyć....
UsuńŻeby żyć sobie tak po prostu kochana, to trzeba mieć jakiś dochód ;) No chyba, że nie potrzebujesz jedzenia, picia i dachu nad głową ;)
UsuńTak dobrze to nikt nie ma... ale każda przeszkoda w naszym życiu jest do pokonania :) Będzie dobrze. Trzymam kciuki :)
UsuńTrzymaj się! Wygrzebiesz się z tego!
OdpowiedzUsuńPS: Myślałaś o zarabianiu online?
Tak, zarabiam on-line rozwiązując ankiety oraz pomagając znajomej prowadzić butik internetowy. Zarabiam grosze, ale chociaż mam poczucie, że cokolwiek zarabiam.
UsuńNa jakiej stronie?
UsuńJestem zapisana do kilku: epanel, opinie.pl, Reaktor Opinii, bo-panel.
UsuńMoże nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tak mówią :) Nie wiem czy to się sprawdza zawsze, ale wierzę, że w tym przypadku tak będzie :)
UsuńWspółczuję bardzo, ale teraz już może być tylko lepiej, wiem, że to łatwo powiedzieć, ale trzeba w to wierzyć :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPowiedzieć to, to jedno, uwierzyć w to, to drugie, ale co czas pokaże to jeszcze inna inszość :)
UsuńTo przerażające jak wiele osób straciło właśnie prace. Jak wiele planów legło w gruzach. I nie byliśmy na to gotowi...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to wszytsko się w końcu ułoży. Powodzenia!
o masakr,a naprawdę nie jest łątwo... ale nie wiem jak to ejst, że zawsz ejak coś się złego dzieje to ciągnie za sobą jakieś wredne fatum i wsyztsko się wlai.. to jest masakra
OdpowiedzUsuńwytrwałości i siłY! jeszcze będzie dbrze po tym wszystkim :)!
Ściskam Cię mocno, bo słowa to za mało...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :*
Matko, takich właśnie postów mi tutaj brakuje! Uwielbiam czytać co u Ciebie bo chcąc czy nie, zawsze się wiele dzieje! ♥ Mam nadzieję, że przygotowania do ślubu poprawią cały ten początek, bo nie ma nic piękniejszego niż wyczekiwanie tego dni i sam ten dzień. Trzymam mocno kciuki, żeby było tak - jak oboje chcecie!
OdpowiedzUsuńCo do choroby.. nie jestem ekspertem, ani lekarzem, a tym bardziej daleko mi do wirusologa ale wychodzi na to, że miałaś koronawirusa, ale nie był jeszcze sławny - źle to brzmi, ale chyba tak to wygląda! Służba zdrowia tak się zarzeka, że są przygotowani, dobrzy itd itd a w zwykłych dniach widać, jak radzą sobie z problemami.. a raczej jak nie radzą. Jak nie zapłacisz to za przeproszeniem ciul dostaniesz :x Przeraża mnie to, naprawdę. Ciesze się, że już po wszystkim! Raczej możesz być teraz spokojna jeśli chodzi o zarażenie, ale mimo wszystko uważaj na siebie i dbaj!
Przykro mi z powodu koleżanki, jej taty i w ogóle.. mój maz też zdawał prawko, oblał za "brak obserwacji" .. to jest chore, to wszystko przez to gówno, które atakuje świat. A teraz tutaj również "WORDY" są zamknięte, czekamy aż wszystko to minie, żeby wrócić do normalności.
Co do pracy? Hm.. nie wiem, ciężko w tej obecnej sytuacji, ale jeśli dostaniesz wypowiedzenie i zadatek z 3 msc to nie jest źle (obyś dostała!). A i możesz czuć się bezpieczniej, w domu.. niż siedzieć w sklepie. Sama pracuje w sklepie online z odzieżą, na hali jest nas ok. 300-400 osób i uwierz mi, że chyba wolałabym zostać w domu :x
Uważajcie na siebie całą rodzinką! ♥
Ja zaraz też będę bez pracy, bo przez tę całą sytuację nie będę miała przedłużonej umowy. A teraz niestety ciężko będzie coś znaleźć, zwłaszcza że w obu moich zawodach miejsca są zamknięte. Trzeba to jakoś przetrwać, choć nie jest to komfortowe. Ani pod względem finansowym, ani psychicznym. Cały ten rok od początku jest do czterech liter. A też myślałam, że będzie pozytywny.
OdpowiedzUsuńCiężka sytuacja ale trzeba być dobrej myśli, że będzie już tylko lepiej. Mam nadzieje, że nikt Cie nie oszuka :)
OdpowiedzUsuńA weź mi nie mów o pracy, właśnie ją ostatnio straciłam, a szkoda, bo fajnie w niej zarabiałam.
OdpowiedzUsuńPamiętaj: Wszystko jest po coś i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Może to znak, ze trzeba coś koniecznie zmienić...
OdpowiedzUsuńAch, dla mnie to już drugi z rzędu słaby rok, ale życzę Ci odwrócenia złej passy i samych dobrych chwil!
OdpowiedzUsuńNo to ja też zbieram teraz szczękę z podłogi! Zwolnili Ciebie? No to jest niedorzeczne... Ale może masz rację, może coś lepszego na Ciebie czeka i jeszcze im za to podziękujesz. A teraz siedź w domu i odpoczywaj.
OdpowiedzUsuńA powiedz mi, podsunęli Ci rozwiązanie umowy za porozumieniem stron? Bo przecież ot tak nie można zwolnić kogoś na umowie na czas nieokreślony...
Nie, dali mi zwykłe wypowiedzenie ważne 3 miesiące. Ale zaproponowali że są w stanie zapłacić mi odchodne jeśli zdecyduję się odejść z pracy wcześniej.
UsuńFaktycznie rok zaczał Ci sie koszmarnie.. Bardzo współczyuje... Ale jak to mówia po burzy zawzse wychodzi słońce i tego słońca obecnie Ci mozno życze.
OdpowiedzUsuńFaktycznie ta Twoja styczniowa choroba miała dziwne objawy podobne to wirusa, ktory tearz kraży i zamyka nas w domach.
Trzymam kciuki za znalezienie nowej, lepdszej pracy. Czasami boimy sie zmian , a te zmiany wychodza nam na dobre.
Cieplutko pozdrawiam
Szczerze współczuję, bo strata pracy i To tak z dnia na dzień, w dodatku w tym ciężkim okresie jaki teraz jest to nic przyjemnego. Z drugiej strony będzie to dla Ciebie szansa na znalezienie czegoś lepszego. No i możesz teraz siedzieć w domu tak jak większość ludzi. Taka przerwa z pewnością Ci się przyda i dobrze Ci zrobi. Trzymam mocno kciuki, aby znalezienie nowej pracy poszło Ci szybko i pomyślnie. Aby była to praca, która sprawi Ci radość i będzie dobrze płatna. Trzymaj się kochana.
OdpowiedzUsuńU mnie ten rok też źle się zaczął... Mimo to bardzo chcę wierzyć, że jeszcze będzie pięknie. Jeśli chodzi o pracę to ja mam chyba dziwne podejście do tego tematu, bo o ile mojej pierwszej, "poważnej", było mi szkoda, tak żadnej kolejnej (a niektóre naprawdę lubiłam!). W tej kwestii z całą pewnością każdy koniec jest początkiem i choć czas na szukanie nowej jest bardzo kiepski, mocno trzymam kciuki, żebyś znalazła taką, którą polubisz i w której będziesz się spełniać :)
OdpowiedzUsuńRozumiem co czujesz, bo u mnie też od początku roku wszystko się sypie. Teraz obawiam się już nie tylko koronowirusa, ale i ogólnie całej sytuacji gospodarczej. Ale nic to- co nas nie zabije to nas wzmocni ;) Na całym świecie panuje bardzo ciężka sytuacja, po prostu musimy to jakoś przeżyc.
OdpowiedzUsuńOstatni raz byłam na twoim blogu jak postanowiłaś zakończyć przygodę z pisaniem. Chyba nie muszę mówić że ucieszyło mnie, że jednak dalej piszesz i że u ciebie jest ok :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieżka sytuacja. Mam nadzieje, że już teraz będzie tylko lepiej
OdpowiedzUsuń