TOP 10 wkurzających zachowań klientów drogerii

Wielokrotnie zasiadałam do pisania tego posta - przy telefonie, przy komputerze i przy zeszycie z długopisem w ręce i długi czas upłynął zanim coś konkretnego z tego wynikło. Czemu? Może temu, że jestem bardzo wrażliwą osobą i wszystko mnie wkurza, a może dlatego bo to ludzie są tak denerwujący. Podczas mojej pracy w drogerii spotkałam mnóstwo osób i nie uwierzycie jak bardzo potrafi różnić się obraz pani, którą wcześniej zna się jako nauczycielkę, sąsiadkę czy kasjerkę od obrazu, który ta pani robi stając się klientką. Mam kilka swoich "ulubionych" klientek, których widok tak mnie cieszy, że zmykam czym prędzej na zaplecze ciesząc się tą radością w samotności. Gorzej, gdy przychodzi do sklepu osoba, której nie lubi żadna z nas ;) Mam też jedną klientkę, która zawsze jak przychodzi to mnie woła i która bardzo bardzo mnie denerwuje, a w jaki sposób? Jej zachowanie znajdzie się w liście 10 najbardziej wkurzających zachowań klientów drogerii. 
Tworząc tą listę okazało się, że nie da się wybrać tylko 10 najgorszych zachowań klientów, dlatego po tych dziesięciu "asach" zapraszam Was do poczytania co jeszcze, aczkolwiek w mniejszym stopniu wkurza sprzedawców :) Ciekawa jestem czy pod którymś z tych zachowań podpisze się któraś z Was ;) 

1. Autostopowicz
Lokalizacja mojego sklepu znajduje się tuż na przeciwko przystanku autobusowego. Z jednej strony jest to bardzo duża zaleta, z drugiej - jedno z największych przekleństw. Nic tak mnie nie wkurza, gdy klientka chodzi po sklepie dziesięć minut czytając wszystkie etykiety i zastanawiając się nad jedną rzeczą kilka minut, po czym podchodzi do kasy i zostawia zakupy mówiąc, że przeprasza, ale właśnie podjechał jej autobus i musi lecieć. Jeśli nie ma czasu na zakupy to po co wchodzi do sklepu? Jak chce pooglądać - ok, jak chce kupić, to niech kupi co potrzebuje. Niektórzy ludzie nie wiedzą jednak, że zawracają tym komuś głowę. Historia ta potrafi powtarzać się kilkanaście razy w ciągu dnia i za każdym razem ciśnienie wzrasta coraz bardziej.

2. Król, który ma swojego giermka
Są takie panie, które wchodząc do sklepu oczekują, że od razu podejdzie do niej ktoś z koszykiem i będzie za nią chodził krok w krok. Kiedyś osobiście mi się to zdarzyło. Pani poprosiła mnie o koszyk, a kiedy podeszłam jej go podać nie była zainteresowana odebraniem go ode mnie tylko zaczęła mnie pytać o produkty. Była przy tym chociaż na tyle konkretna, że wiedziała po co przyszła. Wyglądało to jednak tak, że ja chodziłam za nią i wkładałam zakupy do koszyka, niosąc równocześnie koszyk. Stałam nawet za nią w kolejce do kasy. To była jednorazowa sytuacja, ale podobnych jest o wiele więcej. Najczęściej wystarczy, że klientka zawoła by o coś zapytać po czym gdy jej się odpowie ona milknie i idzie dalej. Wtedy ja nie wiem czy mam iść za nią, czy już mam sobie odejść. Gdy zdecyduję się odejść ona znów pyta o jakąś głupotę. Ilekroć znów odchodzę ona pyta sprawiając, że muszę chodzić za nią jak pies. Pół biedy, gdy jeszcze coś kupuje. Jednak w 5 przypadkach na 10 takie osoby wychodzą bez niczego, nie wykazując nawet zainteresowania odpowiedziami na pytania, które zadały. 

3. Wkurzacz
Nawiązując do tego łażenia za kimś jak pies, są takie sytuacje, gdy klientka umyślnie do sklepu przychodzi po to, by się wyładować i zepsuć komuś humor. Pewnie uciekł im właśnie autobus ;) Taka pani przychodzi do sklepu po to, by zwyczajnie pozawracać głowę. Najwięcej jest takich osób, gdy mamy najwięcej pracy związanej z dostawą towaru. Przychodzi wtedy mnóstwo osób, które pytają o tysiące rzeczy na raz z pretensjami o wszystko, czemu nie ma tego, czemu nie będzie, czemu pani nie wie. Są problemy o to, że czegoś nie wiemy, że coś jest ułożone nie po myśli tej klientki.Tak tak, są takie osoby...





4. Naciągacze
Na okrągło, regularnie, przychodzą do sklepu złodzieje, którzy
kradną legalnie, że tak powiem. Wydaje się bowiem niektórym osobom, że coś co jest dostępne, im się zwyczajnie należy. I tak przychodzi sobie pani, która otwarcie mówi (a to się akurat zdarza rzadko), że przyszła się przygotować na spotkanie. Pierwsze co, podchodzi do perfum i psika się wylewając na siebie ogromne ilości kilkunastu rodzajów perfum. Gdy przestaje już rozróżniać zapachy idzie na kolorówkę, gdzie poprawi się testerem podkładu, pomaluje się różem/bronzerem, szminką, zdarzyło się nawet malowanie kredkami do oczu i tuszami do rzęs, które testerami nie są. Gdy się już pomaluje kupi chusteczki higieniczne i poprosi o jakieś próbki oraz o trzy te duże darmowe reklamówki. Szlag jasny trafia na miejscu. Oczywiście najczęściej klienci preferują jedno z tych przedstawionych zachowań i wtedy nie można im zwrócić uwagi, chociaż aż ciśnienie uderza do głowy. Zdarzało się, że pani czesała szczotką córce włosy, żeby wypróbować. A już niedobrze mi się zrobiło, jak zobaczyłam jak pewna pani smaruje sobie ręce dezodorantem w kulce, żeby zobaczyć zapach...

5. Ofiary losu
Nie powiem, bo bardzo wkurza mnie gdy jako sprzedawca jestem utożsamiana z idiotką, która nic w życiu nie osiągnęła i nie potrafi i dlatego wylądowała w sklepie. Jest to bardzo niesprawiedliwe podejście, na szczęście zdarza się coraz rzadziej i łatwo jest takiego kogoś zbić z tropu np. tłumacząc skład napisany po łacinie, albo etykietkę napisaną po niemiecku czy angielsku ;) Albo mówiąc po prostu: "jednakowoż jeśli nie zawierza pani moim kompetencjom zalecam zapoznanie się z treścią zawartą na opakowaniach produktu" i uśmiech. Wiecie, że nic tak nie wkurza, jak spokój? :P Ok. Ale są też osoby, tzw. ofiary losu, które same nie potrafią podjąć decyzji i pytają sprzedawcę o zdanie tylko po to, by kilka dni później przyjść do niego z pretensjami, że farba do włosów się nie podoba albo krem do twarzy ją uczula? Chociażbym mówiła tysiąc razy: "nie jestem fryzjerką, nie jestem dermatologiem, nie jestem dentystą" ostatecznie ja jestem winna wszystkim złym tuszom do rzęs.

6. Awanturnicy
Zdarzyło Wam się kupić zamiast odżywki szampon? Mi też. Ale nigdy nie zdarzyło mi się za kilka złotych iść i prosić o wymianę towaru. Zwłaszcza, jeśli na drzwiach i przy kasie pisze wielkimi literami: "nie przyjmujemy wymian ani zwrotów". Zgodnie z ustawą musimy przyjmować reklamacje i jak najbardziej je przyjmujemy jeśli ktoś ma paragon. Rany, ile ja się wyzwisk nasłuchałam od osób, które paragonów nie miały. Jeny. A jakie dzikie akcje robią babki, które przez pomyłkę kupiły czerwoną farbę do włosów zamiast czarnej (nawiasem mówiąc jak to się stało, nie wiadomo) i drą się godzinę czasu jakby tym miały zmienić prawo. Nie jesteśmy właścicielkami firmy i musimy się trzymać zaleceń szefowej. Nie możemy robić wymian, bo jest przez to problem w księgowości i bałagan w systemie. Zwrotów tym bardziej, bo wtedy jest manko w kasie i towar na plusie, z którym nie wiadomo co zrobić. Galerie handlowe nauczyły klientów, że można towar kupić, użyć i oddać, tymczasem jest to tylko ustępstwo z ich strony, a nie powszechnie obowiązujące prawo. Szkoda, że tak mało osób o tym wie, a wręcz nawet nie chce tego przyjąć do świadomości robiąc dzikie awantury i odgrażając się.

7. Bob budowniczy
Wiele osób nie korzysta z koszyków wchodząc do sklepu i w większości przypadków w ogóle mi to nie przeszkadza. Ale ciśnienie mi skacze jak później przychodzi taka osoba do kasy ledwie mieszcząc zakupy w rękach i wykłada mi to wszystko na pochyłą część kasy. Po chwili wszystko zaczyna spadać, podkład w szklanej butelce się roztrzaska i oczywiście wszystko idzie w nasze koszty, bo klientka już za to nie zapłaci... Jakby tak ciężko było ten towar chociaż położyć w miejscu do tego przeznaczonym, zamiast w miejscu gdzie kładzie się pieniądze.
Druga sytuacja - podobna. Spakowałam już klientce zakupy, podliczam, a na monetarce kładzie sobie w tym momencie zakupy kolejna klientka. Jakbym w jakiś sposób mogła ją w tym czasie skasować szybciej. Nie pójdzie szybciej, bo muszę zabrać jej zakupy i położyć obok, bym mogła rozliczyć się z klientką. Wolę kłaść pieniądze na monetarce, bo wtedy na kamerze widać, że dobrze wydałam resztę. Zdarzają się bowiem sytuacje, że przychodzą panie twierdząc, że źle wydałyśmy, chcąc wyłudzić kasę. A tu, zonk, monitoring.

8. Turysta
Kolejna sytuacja na kasie. Najczęściej się to zdarza, gdy przy kasie nie ma kolejki i wtedy to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale gdy jest kolejka, a ktoś kładzie zakupy i idzie coś jeszcze pooglądać to już jest po prostu chamstwo. Ja zdążę policzyć wszystko i zapakować, a ta osoba stoi sobie i jak gdyby nigdy nic ogląda jeszcze maseczki do twarzy lub pasty do zębów. Podejrzewam, że takie zachowanie jeszcze bardziej niż kasjerów wkurza innych klientów...


9. Komuniści
Idąc do lokalnego, prywatnego sklepu, gdzie za ladą jest pani Krysia możecie jej pytać kiedy zamówi
to i tamto i czy zamówi w ogóle. Ale idąc do sieciówki i pytając sprzedawców, zwłaszcza w sklepach wyprzedażowych o to, kiedy znów pojawi się jakiś towar, podczas gdy nie wiadomo czy on w ogóle jeszcze jest produkowany... Niestety, ja sama praktykuję ten punkt, bo zdarza mi się zadawać takie pytania i tak naprawdę w tych pytaniach nie ma nic złego. Jednak, gdy po raz setny tego samego dnia muszę komuś tłumaczyć, że nie zamawiamy towaru, tylko go odbieramy to zaczyna być trochę... denerwujące. Dużo gorzej jest, gdy klientki wrzeszczą na nas, że mamy koniecznie im ten krem czy coś tam sprowadzić, albo się obrażają i odgrażają, że skoro nie jesteśmy w stanie tego załatwić to one idą do konkurencji. Zawsze od słowa "konkurencja" chce mi się wtedy śmiać ;)

10. Niechluj
Wiecie, że pieniądze są jednym z najbardziej zanieczyszczonych rzeczy powszechnego użytku? Znajduje się na nich nie tylko ogrom bakterii i brudu, ale także śladowe ilości moczu i kału... Przypomina mi się to zawsze, ilekroć widzę kolejną bohaterkę wypchanego po brzegi portfela, w którym pod stosem paragonów i nie wiadomo jakich papierków wyjmuje rozemłane dziesięć złotych. Mój wewnętrzny szacunek do pieniądza aż mnie wtedy swędzi. Nie lubię też, gdy ktoś mi daje mokre pieniądze. My pod ladą zawsze mamy nawilżane chusteczki i ciągle się nimi czyścimy ;) Nie uwierzycie jak brudne można mieć ręce od pieniędzy ;)

Kolejność umieszczona powyżej nie do końca jest kolejnością od najbardziej wkurzających zachowań do najmniej. Wiadomo, że będą one bardziej lub mniej denerwować w zależności od natężenia i częstotliwości oraz różnych sytuacji. 
Na liście wkurzających zachowań, pomijając tą najgorszą dziesiątkę znalazły się jeszcze takie zachowania jak potrącanie torebkami produktów z półek (nie wiem jak można być takim debilem by sięgać wysoko mając w tej samej ręce torebkę i liczyć na to, że o nic się nie zawadzi), zbyt bliskie podchodzenie (niektóre panie bardzo lubią się o nas ocierać, inne jak o coś pytają podchodzą do mnie tak blisko, że wciąż robię dwa kroki do tyłu i tak się bawimy w kotka i myszkę), robienie kółek zwierzeń w sklepie (zdarzają się nawet dziewczyny plotkujące z kawą w ręce). Do wkurzających zachowań, które również bardzo irytują jest brak chęci do poszukania drobnych. Na ogół naprawdę nie mamy czym wydawać, a gdy pytam o drobne słyszę odpowiedź, że nie chce im się liczyć. Ja chętnie policzę za nich, wystarczy że wysypią. Z drobnymi w każdym sklepie zawsze jest problem. Zwłaszcza z groszami. A jak niektórzy potrafią stękać o tego jednego grosza to sobie nawet nie wyobrażacie ;) Ostatnią rzeczą, która znalazła się na liście jest rozmowa przez telefon w trakcie płacenia. Jeśli chodzi o mnie - mi to absolutnie nie przeszkadza. Jednak słyszałam, że bardzo na to narzekają moje współpracowniczki - potrafią się nawet za to mścić :D Ja w tym jednak problemu nie widzę o ile jest z tą osobą kontakt. Bo jak pani tamuje kolejkę po to, by sobie pogadać to owszem - przesada. Ale jak ktoś ma w jednej ręce telefon a w drugiej kartę płatniczą - wszystko idzie sprawnie i problemu żadnego nie ma. :)
Jestem bardzo ciekawa czy zainteresował Was tego typu post i czy jesteście jeszcze ciekawe jakichś szczegółów z życia pracownicy drogerii :) Zdarza Wam się postępować według któregoś z tych zachowań? A może wkurza Was takie postępowanie? :) Nie mogę się doczekać Waszych komentarzy :)

Komentarze

  1. Musisz mieć anielską cierpliwość. :D
    Ja mam zawsze pełen portfel drobniaków (nie wiadomo skąd, mnożą się czy coś :P) i jeśli jest okazja lub pani przy kasie prosi, to chętnie się ich pozbywam. Oczywiście wówczas gotuje się w klientach za mną, bo trwa to chwilę dłużej, ale cóż. Czasem lubię tak wkurzać ludzi w kolejce. :P
    A z top 10 to nie zdarza mi się nic takiego. Jeśli wiem, że idę po jedną, dwie rzeczy to nie biorę koszyka, ale z kolei jak idę do rossmanna to zawsze go biorę, bo wiem, że wezmę więcej niż planuje. xD
    Chyba nigdy nie zawołałam też do siebie obsługi w jakiejkolwiek sprawie, ani nie malowałam się testerami - ale widziałam kiedyś taką sytuację.
    No i jeszcze sytuacja z dezodorantem w kulce - kolejny powód dla których ich nie używam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty ;p Ja tam chodzę cały czas zdenerwowana ;p Odkąd pracuję to pamiętam, że tylko w jeden dzień miałam taki humor, że powiedziałam, że dziś mogę przyjąć wszystkich klientów, których nikt u mnie nie lubi :D
      Kiedy ja stoję w kolejce to faktycznie wydaje mi się, że ludzi wkurza jak szukam drobnych, ale jak stoję na kasie nic takiego nie zauważyłam, by klienci byli podenerwowani ;) Z resztą jak widzę, że jest duża kolejka a ktoś się guzdrze z liczeniem to też daję sobie spokój i po prostu wydaję z tego co mam.
      A jakich dezodorantów używasz? :D To zaraz Ci opowiem jakąś ciekawą historię :D

      Usuń
  2. Ja czasami bywam Bobem Budowniczym, no nie lubię brać koszyków na jedną czy dwie rzeczy, bo bardziej mi wtedy zawadza niż pomaga, a czasami nakupię więcej niż zakładałam. Ale staram się to grzecznie trzymać, gdy nie ma długiej lady do wykładania. Problemu z pieniędzmi trochę nie rozumiem, bo one są brudne tak czy tak. Płacę zwykle kartą, jeśli płacę gotówką, a ktoś prosi o drobne, to szukam (najwyżej zajmie to więcej czasu), ale zebrało mi się w portfelu dużo potwierdzeń i ostatnio (to akurat nie było w sklepie, bo w sklepie wyjęłabym kartę) trochę musiałam się nakopać, żeby znaleźć banknot 20 zł. :P
    Poza tym niektóre z tych zachowań, jak rozmawianie przez telefon przy płaceniu albo awanturowanie się irytują mnie również jako klientkę. O, a otwieranie pełnowartościowych produktów tym bardziej.
    Ze strony drogerii mnie jako klientce nie podoba się, gdy trafiam na rozkładanie towaru albo inwentaryzację i ani nie mogę sobie niczego swobodnie poszukać, ani nikogo zapytać, tylko wymijać pracowników. Nie lubię też gryźć się w język, gdy nie zgadzam się z opinią czy wiedzą pani, która mi doradza (bo sama zapytała, czego szukam), a dyskutować też nie mam ochoty. :P (ale dobre rady też dostawałam!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem z doświadczenia, że szukanie zaginionego banknotu trwa dłużej niż liczenie dwóch złotych w drobnych ;p
      Ja też bardzo nie lubię wykładać towaru, gdy klienci chodzą po sklepie, ale niestety, kiedyś go wyłożyć trzeba i to najlepiej zaraz po dostawie. A zawsze tak jest, nie wiem czemu, że jak jest dostawa to ludzi jest najwięcej :D Prawo Murphy'ego chyba :D No i rzadko się zdarza, że w obsłudze podstawowych drogerii są panie, które naprawdę znają się na rzeczy. Ja staram się czytać dużo artykułów w gazetach, w internecie, chodzę też na szkolenia, które mi pracodawca organizuje. Ale jednak nie zawsze będę wiedzieć wszystko.

      Usuń
  3. Czekałam na ten wpis :) Na szczęście nie utożsamiam się z żadnym typem, jestem grzeczną klientką :D Rozumiem, że takie sytuacje mogą wkurzać, szczególnie jeśli są nagminne... Ja ze swojej strony klienta nie lubię gdy inni klienci (raczej klientki) stoją przy jakiejś półce i widząc, że ja też bym sobie popatrzyła, nie odsuwają się, jakoś nie współdzielą miejsca tylko stoją jak posągi :D I ani to przeprosić, bo nie do końca wiem co wziąć do ręki, ani zaglądać przez ramię... A z kolei w sprzedawcach irytuje mnie "przepraszam, czy w czymś mogę pomóc?" :D Nawet nie chodzi o drogerie, ale o sklepy ubraniowe, itp. Wiem, że niektóre sklepy muszą tak robić, taka polityka, ale mnie to odstrasza i bardzo mnie to denerwuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i to pytanie "czy mogę w czymś pomóc" jest okropne. U nas na przykład niby mamy chodzić ze klientem i się pytać o to, ale w praktyce robimy to tylko wtedy jak widzimy, że ktoś czegoś nie może znaleźć, albo ma znak zapytania na twarzy ;p Nie zawsze się jednak udaje z tym wstrzelić ;) Bo zobacz, klienci dzielą się na dwie grupy: na osoby, które nie znoszą tego pytania i na osoby, które tego pytania od sprzedawców wymagają. Jak ich rozpoznać? :D

      Usuń
  4. Ja ostatnio kupiłam w Rossmannie dwie szminki i obie były otwarte,a nie były testerami. O dziwo nie leżały też z wierzchu, widać było,że ktoś użył i odłożył. Miałam w liceum taką koleżankę co rano szła do drogerii i testerami robiła sobie makijaż,bo kochała zmieniać kosmetyki i kolory,a szkoda jej było kupić coś własnego.
    Mnie w sklepach bardzo irytują osoby, które po skasowaniu produktu zaczynają mieć wątpliwości, i pytają się czy to aby dobre,czy smaczne, czy jakość odpowiada cenie, zajmie 5 minut, a potem i tak odkłada. Niech sobie popyta kogoś z obsługi przed skasowaniem produktów, a nie przy zapłacie nabiera wątpliwości i wydłuża kolejkę...
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W liceum się robiło takie rzeczy, ale jak widać w moim sklepie, niektórzy z tego nie wyrastają ;p Niestety, w Rossmannie leżą testery a produkty i tak są używane, mi się to zdarzyło z podkładami. Nie wiem czemu tak jest, po prostu chyba nie pilnują klientów. Ja zawsze staram się zwracać uwagę.
      O widzisz, o tym zapomniałam wspomnieć, a masz absolutną słuszność. Zwłaszcza, że u nas nie ma zwrotów ani wymian to stawia nas to w bardzo niekorzystnej sytuacji. Zawsze wtedy zaczyna mi szybciej bić serce. Normalny człowiek zastanawia się przed zakupem a nie po.

      Usuń
    2. No właśnie,są testery, można użyć jak ktoś ma potrzebę. Ale widocznie ktoś się brzydzi testera, i woli świeży produkt sobie zaaplikować. Ja testerów na usta nie używam, jak już to na rękę, ale kiedy ktoś chce się pomalować i pochodzić w makijażu to pewnie woli użyć "świeżynki"...
      Po sklepie można sobie chodzić od otwarcia do zamknięcia i podejmować decyzje na spokojnie. A nie zaczynać się wahać już po skasowaniu. Najgorzej jak się wtedy trafi na kasjerkę świeżą, co musi kogoś wołać by wycofać produkt i robi się jeszcze dłuższa kolejka. Jakby nie można było wcześniej pomyśleć ile ma się pieniędzy i jakie ma się potrzeby.

      Usuń
    3. Co już jest zwykłą kradzieżą, bo wiadomo, że nikt juz takiego używanego produktu nie kupi...
      A u nas po wydrukowaniu paragonu wycofać się już nie da. Dziś miałam akcję bo przyszła pani, która pół godziny po wyjściu ze sklepu przyszła po zwrot kasy bo ona myślała, że podpaski które kupiła są tańsze. Stała przy kasie i powiedziała, że nie wyjdzie. Koleżanka nie wytrzymała i oddała jej kasę. :/

      Usuń
  5. Chyba byś mnie znienawidziła bo ja nigdy drobnych nie mam :D ale jeśli kiedyś coś kupię u Ciebie to zapłacę kartą, obiecuję :D
    Jak byłam w liceum to czasami psikałam się perfumami na 2 nadgarstkach i tyle :) ale całego makijażu bym nie zrobiła bo bym się bała. Bo w sumie nie wiadomo kto używał testery przede mną :) Ale ogólnie post bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy musi mieć drobne :P Ale wiele osób ma, tylko im się nie chce liczyć ;) Jeśli ktoś nie ma drobnych, to rozumiem to ;p
      Oj tam, psiknąć się raz to nic strasznego. Ale ostatnio podeszłam do Pani, która psiknęła się około 30 razy. W drugim pomieszczeniu ją wyczułam ;)

      Usuń
    2. Raz moja koleżanka psiknęłam się jakimiś perfumami (nie testerem) to od razu ochroniarz był przy niej :P Niektórzy to nie mają umiaru :)

      Usuń
    3. No jak nie testerem to nic dziwnego ;) Ale jak je otworzyła? :P Chyba, że miała szczęście i to nie były drogie perfumy ;) Bo te na ogół są zafoliowane :)

      Usuń
    4. Wyjęła z pudełka i odkręciła zatyczkę :p ale w sumie tylko dlatego, że nie było testera :p a pudełko nie było w folii, żeby nie było :)

      Usuń
    5. To dużo osób tak robi :)

      Usuń
  6. Ja to chyba nie należę do żadnej z tych grup :-P Chociaż zdarza mi się rozmawiać przez telefon płacąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc lubię Cię tym bardziej :D

      Usuń
    2. :-) Nie wiem jak można robić awanturę o nic lub przyjść z koszykiem pod kasę i odwalić taki numer. No ale może ja jestem zbyt normalna:-P

      Usuń
    3. Szczęściem, gdy w sklepie dzieje się tego typu sytuacja inni klienci stoją po naszej stronie. Ale to i tak zjada dużo energii i nerwów.
      Np. dziś pani kupiła dwie paczki podpasek. Po odejściu od kasy wyszła ze sklepu, po czym wróciła i powiedziała, że zapłaciła za dużo bo tam była cena 2,99 a zapłaciła 6,50. Wytłumaczyłam jej, że cena 2,99 dotyczy innych podpasek, bo za tą ceną było puste miejsce, zaś do tych podpasek które ona wzięła jest cena pod nimi. Oburzyła się, ale wyszła. Pół godziny później wróciła się do kasy i powiedziała że ona chce oddać te podpaski i odzyskać pieniądze bo za tą cenę ona by ich nigdy nie kupiła, że to oszustwo itd. I jeszcze miała do mnie pretensje, że ściągnęłam cenę z półki (jak miałam nie ściągnąć jak tych podpasek już nie było). Ja się z nią kłóciłam i już byłam gotowa nawet dzwonić po policję, jeśliby nie chciała wyjść, ale koleżance puściły nerwy i wyciągnęła kasę z szuflady. Zła jestem na nią o to, bo nie powinna tego robić. Nie po to ja się kłócę o idee :D Wnerwiona jestem jeszcze teraz :/

      Usuń
    4. No szok i to totalny. Jak można się wykłócać o takie rzeczy i to o parę złotych... Przecież i tak by te podpaski zużyła. Ludzie to są durni.

      Usuń
    5. Dokładnie. Przecież to jest rzecz powszechnego użytku. Nawet jeśli jej cena nie spasowała to czemu się nie odezwała przy kasie. Masakra.

      Usuń
  7. hej!trochę mnie nie było ale się tu pozmieniało :) bardzo fajnie!
    wracam na bloga pozdrawiam!
    ps: temat bardzo ciekawy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Udał Ci się wpis, nieźle się uśmiałam! Ja to staram się być zawsze miła i grzeczna, kiedy jestem w sklepach- nic nie wyjmuję, nie pryskam dezodorantów, nie dotykam szminek, słowem jest ze mnie klientka, która się nie awanturuje :). Mam więc nadzieję, że nie wpisuję się w Twoją listę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To już druga pochlebna opinia, jestem bardzo szczęśliwa :)
      Jak więc widać, jesteś po prostu normalną, zdrową na umyśle osobą :D

      Usuń
  9. naciągacze zawsze byli i będą... jak ja pracowałam w Sephorze to ludzie potrafili w zębach wynieść pomadkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tym na jakimś blogu właśnie... U mnie też zdarzały się takie przypadki, że nagle pomadka okazywała się pusta, ale nigdy nikogo na gorącym uczynku nie złapałam więc nie wiem na 100 procent co się mogło stać ;)

      Usuń
    2. mnie to obrzydzałoby strasznie. jak można wynieść pomadkę w zebach wtf

      Usuń
    3. Chyba bym zwymiotowała tuż po wzięciu jej do ust ;)

      Usuń
  10. Każdy czasem pewnie denerwuje sprzedawców w sklepach. Ja pewnie też. :D
    A jeśli chodzi o pieniądze, to ja akurat wiem, jakie potrafią być brudne. Kiedy pracowałam jako liczarz, przez moje ręce przechodziły czasami miliony. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie pomyliłaś licząc do miliona? :D

      Usuń
    2. Przecież nie mówię, że liczyłam do miliona. :P Ale jak popakujesz kasę w paczki po dziesięć tysięcy, a paczki w wiązki po sto tysięcy, to już nie jest tak trudno.

      Usuń
    3. Myślałam, że odbierzesz to jako żart :)

      Usuń
  11. Jestem pełna podziwu dla Ciebie...Można dostać kota w takiej atmosferze. Na szczęście nie odnalazłam się w żadnej z tych kategorii może dlatego, że rzadko odwiedzam drogerię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo dlatego, że po prostu jesteś normalnym, przyjaznym człowiekiem :D

      Usuń
  12. Jedna z Twoich najlepszych notek! :)
    Miałam koleżankę, która chodziła zawsze przed randką się szykować do drogerii i się szczyciła tym, że korzysta z kosmetyków z najwyższej półki za darmo - raz dostała po nich opryszczki, pewnie ktoś jeszcze wpadł na ten genialny pomysł i zaprzestała takiej "kradzieży" :)
    Tak trochę z innej strony - u mnie w rossmannie są dwie kasjerki, które zamiast obsługiwać klientów przy kasie gadają sobie o dupie Marynie. I gdyby to się zdarzyło, raz czy dwa to spoko, ale zawsze jak tam jestem, one sobie paplają a kolejka na pół metra stoi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, aż mi rumieniec wyskoczył :)
      Wszystkie osoby, które są przy zdrowych zmysłach jak patrzą na testery widzą osoby, które wcześniej się nimi malowały ;p Takie szykowanie się w drogerii to raczej domena nastolatek ;p
      Wiesz, u nas też ciągle paplamy :D I mi samej jest głupio z tego powodu ;p Jak jest dużo ludzi to się zamykam i odchodzę, ale innym to nie przeszkadza ;) Kawka w ręce i heja xD

      Usuń
  13. Nigdy nie pracowałam w drogerii, ale całkowicie rozumiem, że ludzie są wkurzający, bo i mnie sporo rzeczy wkurza :D Mega chamskie jest właśnie psikanie się perfumami i poprawianie makijażu nowymi kosmetykami, ba, nawet testerami, to obrzydliwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak się właśnie pomyśli, albo napatrzy jak ja to i owszem ;) Malować się szminką, którą używało tyle osób. Masakra ;)

      Usuń
  14. Jak ja bym chciała pasować do jakiejś kategorii a tak czuję odrzucona, odepchnięta, niedoceniona i takie tam. Ja najchętniej nie odzywam się i nie lubię pomocy. Nie mogę znaleźć, pytam. Do szału doprowadza mnie nagabywanie do zakupu. W mięsnym nie problem- w promocji? A co już wam się psuje ale w drogerii gorzej. Wysłuchuje przy kasie że jest promocja .Musi biedna powtarzać i powtarza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

12. "Dlaczego mężczyźni poślabiają zołzy?" Sherry Argov

17. "Miasto ślepców" Jose Saramago

Projekt denko. Czerwiec.