57. William Wharton "Rubio"
Książka jest krótka, nie ma nawet 200 stron, więc i recenzja będzie krótka. Właściwie mogłaby się ograniczyć do jednego zdania: nudziłam się przez pół książki po to, by dwa razy złamała mi serce. Ale nie sądzę by to Was przekonało. Zakończenie tej książki jest tak niespodziewane, że wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Później, gdy się okazało, że jednak jest ok, byłam trochę rozczarowana, że tak gładko poszło. Zaś gdy okazało się, że pozytywne zakończenie to był tylko sen, że rzeczywistość dalej toczy się przy trumnie... no byłam wręcz wściekła, że autor pozostawił nas z aż tak smutnym zakończeniem.
Tytułowy Rubio przyjeżdża szukać swojego miejsca w Hiszpanii. Rozwiódł się z żoną. Poznaje hiszpańską rodzinę, z którą bardzo się zaprzyjaźnia. Z czasem nawiązuje się romans między nim a 17-letnią Dolores. Wprawdzie jest ona już zaręczona z innym chłopakiem, który jest daleko na misji z wojskiem, jednakże któregoś dnia on wraca. Książka jest opowiadana z perspektywy Rubio - nigdy nie poznajemy jego prawdziwego imienia ani nazwiska. Żałuję, że nie mamy szans poznać punktu widzenia Dolores i dowiedzieć się co zmusiło ją do tak tragicznego czynu. Bądź co bądź miłość kończy się tragiczną śmiercią, a może nawet dwiema, jeśli dobrze zrozumiałam.
Naprawdę nie sądziłam, po początkowych stu stronach książki, że tak drastycznie zmienię o niej zdanie. Bo przez te 100 stron miałam wrażenie, że to podręcznik dla budowlańców. A tu taka historia na koniec. Fakt, że czuję po niej niedosyt. Wydaje mi się, że to właśnie te słowa, które zaraz napiszę przekonały mnie w ogóle do zapisania sobie tytułu tej książki, ale nie pamiętam kto je napisał i gdzie je przeczytałam, lecz powtarzam: Jeśli nie interesuje Was w książkach klasyczny happy end, "Rubio" jest Waszą pozycją obowiązkową.
Z tej krótkiej powieści można się wiele nauczyć. Myślę wręcz, że powinien ją przeczytać każdy, kto chowa emocje w kątach swojej podświadomości, nie dając innym ich po sobie poznać. Jak widać w książce można tym wyrządzić naprawdę dużo krzywdy.
Takie zaskakujące książki bardzo lubię.Czytałam parę książek Whartona,czas na tą:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
W takim razie będę czekać na Twoją opinię :)
UsuńMoja mama lubi książki tego pana :) ja natomiast za nimi nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńJa odniosłam wrażenie, że właśnie u Ciebie przeczytałam recenzję o tej książce, ale mogło mi się pomylić ;)
UsuńNa pewno nie u mnie :) chyba że moja mama ma tajnego bloga i tam recenzuje takie tytuły :D
UsuńHehe w takim razie nie wiem skad ja wzielam i zaluje ze sobie takich rzeczy nie zapisuje ;)
UsuńNiby nie lubię klasycznych zakończeń, ale jakoś nie ciągnie mnie do przeczytania tej książki. Hmm, może okladka? :D
OdpowiedzUsuńSą inne wersje tej okładki, może inna Cię zainteresuje :D
UsuńMożliwe. :D Ah, ja pusta i powierzchowna.
UsuńJak na osobę, która sama zajmuje się pisaniem, wyciągasz dość pochopne wnioski ;)
UsuńNie lubię czuć tego rodzaju niedosytu po przeczytaniu książki..
OdpowiedzUsuńJa niestety czuję niedosyt po większości :)
UsuńPo mojej nie poczujesz. hehe 😄😁
UsuńCóż za autopromocja :D
UsuńMoże autor sam nie wiedział jak zacząć tą książkę? :D
OdpowiedzUsuńPrędzej nie wiedział jak ją skończyć, bo jak przez całą książkę akcja toczy się wolno, tak ostatnie kilka stron to po prostu krach.
UsuńMoże wtedy miał wenę większą :D
Usuńto może mi ją streścisz całą? :p
Chyba tak, szkoda że krótką :D
UsuńNawet nie zdążyłam skomentować Twojego poprzedniego posta, a tu już nowy. :P
OdpowiedzUsuńPoza tym ładnie to tak spoilerować, jakie będzie zakończenie?
Bo tak mnie zaniedbujesz ;p Z resztą pisanie o życiu nie jest już dla mnie tak ciekawe ;)
UsuńZazwyczaj tego nie robię, ale w tej książce głównie o zakończenie chodzi ;p
Nie jestem przyklejona do laptopa. :P A poza tym, lubię czytać o życiu. :D
UsuńW moim akurat nie ma nic ciekawego ;)
UsuńTak sobie myślę i myślę.. I chyba nie czytałam nigdy książki, która tak totalnie by mnie zaskoczyła. Zawsze gdzieś w podświadomości miałam jakieś czarne wizje, które mogłyby się spełnić.
OdpowiedzUsuńJesteś więc niezwykłą pesymistką. Ciekawa jestem czy domyśliłabyś się takiego zakończenia, bo ja nigdy bym się nie spodziewała. :)
UsuńW sumie może i przeczytam:)
OdpowiedzUsuńTo czekam na Twoją recenzję :) Nawiasem mówiąc, albo mi się wydaje, albo dawno ich u Ciebie nie było ;p
UsuńNie czytam nic. :/ Chęci znowu zgubiłam...
UsuńNawet w sumie nie mam kiedy. Albo praca, a po pracy przeważnie jak dzień gdzieś jestem, w wolne tak samo...
Ale może dziś się zmuszę do nowego Cobena. :)
A jakiego masz? ;)
UsuńNajnowsza ksiazka Cobena, o to mi.chodziło :) ale zapomniałam nazwy :P
UsuńMi też chodziło o tytuł ;)
UsuńCzyli chyba coś dla mnie. Ale nie lubię się nudzić czytając...
OdpowiedzUsuńNudzić to się nie będziesz, bo książkę czyta się lekko, tylko zbyt długo tam się po prostu nic nie dzieje.
UsuńJa lubię jak książka wciąga od razu;p Teraz czytam taką książkę - dosyć nudnawą i najchętniej bym ją rzuciła w wirtualny kąt.
UsuńJa najbardziej nie lubię takich co długo się rozkręcają, ale i ciężko je się czyta. Ta chociaż była pisana lekkim językiem, więc dało się wytrzymać :)
Usuńto ja może przeczytam ją od końca haha
OdpowiedzUsuńSą takie książki, które czytane od końca mają sens :D Pisałam raz nawet o takiej :D
Usuń:D ja w sumie tak zawsze robię przy nudnej lekturze
UsuńW sensie, że czytasz od końca, czy przerzucasz kartki, czytasz zakończenie i koniec lektury? :D
UsuńWitaj Anelise! Nie czytałam tej ksiązki, ale zaciekawiłaś mnie , postaram się przeczytać. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło poznać Twoją recenzję :)
UsuńCzytałam tą książkę szmat czasu temu, ale nie jestem pewna czy doczytałam do końca, bo nie pamiętam zakończenia :)
OdpowiedzUsuńDolores umiera :)
UsuńCzytałam wiele książek pana Whartona ale do tej jeszcze nie dotarłam. Ale...on chyba zawsze łamie serce. Czy to w "W księżycową jasną noc" czy w słynnym "Ptaśku" albo w "Spóźnionych kochankach"....nienachalny, pozornie prosty styl, który jednak przemawia wprost do serca, co?:)
OdpowiedzUsuńCzytalam tylko Ptaśka i pamiętam że bardzo lubil go Kordian...
UsuńPrzede wszystkim z nim kojarzy mi sie Ptasiek i pewnie dlatego to kojarzenie zawsze bedzie pozytywne. ;)
On w ogóle lubił Whartona:) I to możliwe:)
UsuńJak będzie w bibliotece to ją przeczytam. Bo Twoja recenzja mnie zaintrygowałam
OdpowiedzUsuńZ jego książek kojarzę bodajże 'Spóźnionych kochanków' - mocna historia, taka... niedzisiejsza. Nie miałam okazji sięgnąć po coś więcej tego Pana :)
OdpowiedzUsuńto książka dla cierpliwych, bo wiele osób nudzących się przez pół objętości zrezygnuje i nie dotrwa do zaskakującego finału
OdpowiedzUsuń