32. Bogdan Kroll "Rada Główna Opiekuńcza"
O rety.
O tej książce pisałam już nie jednej z Was. Początkowo wydawało mi się, że będzie ona moim kolejnym miłym zaskoczeniem. Ogółem kiedyś nie spodziewałam się, że literatura naukowa może być ciekawa. Ta książka jednak się do takich nie zalicza, z kilku powodów.
Po pierwsze: za dużo nazwisk. Wymieniane jedno po drugim, czasem nawet z pominięciem imion czy stanowisk. Ja rozumiem, że czasem trzeba wyliczyć, wypisać wszystkie osoby, ale tego się nie da czytać a już tym bardziej zapamiętać kiedy pół strony w książce to same nazwiska oddzielone przecinkiem.
Po drugie: za dużo dat. W sumie to powinien być plus, bo autor naprawdę musiał się wysilić by wszystkie tak dokładne wydarzenia historyczne umiejscowić na tak szczegółowej linii czasu. Jego dzieło zyskuje przy tym jako literatura naukowa, ale spada na łeb na szyję w ocenie jej jako powieść historyczną, czego przecież wiem, miałam się nie spodziewać...
Po trzecie: zawiłe, bardzo złożone zdania. Zanim doczytasz jedno, to samo zdanie do końca zapominasz już o co w nim chodziło na początku. Wracasz więc, analizujesz, bądź jak nie wracasz, bo akurat nie jesteś skoncentrowany (o co nie trudno przy tej książce) to po prostu czytasz bezmyślnie, treść książki ucieka w przestrzeń.
Mimo, że książkę krytykuję i generalnie do samego poczytania raczej nie polecam, bo to dość trudna lektura, bardziej może dla doktorów lub nawet profesorów, ma ona dużo zalet.
Zaletą jest to, że dotyczy bardzo ciekawej tematyki. Opowiada o instytucji, jedynej polskiej instytucji, która zajmowała się formalnie opieką społeczną ludności ziem polskich w czasach wojny, zaś nieformalnie również ruchem podziemia. Rada Główna Opiekuńcza jest instytucją wartą zapamiętania i uczczenia jej pamięci. Mogłabym tu teraz opisywać statystyki, pisać o tym szerzej, pytanie tylko czy bylibyście tym zainteresowani. Nie będę wredna i nie odeślę Was do tej książki, lecz po prostu jeśli chcecie to napiszcie w komentarzach. Napiszę o tym post, lub jeśli macie tylko konkretne pytania postaram się na nie odpowiedzieć w komentarzach.
O tym, że książka wyczerpuje temat świadczy chociażby fakt, że na jej podstawie napisałam połowę rozdziału swojej pracy magisterskiej. Jak do tej pory to jedyne co z niej napisałam :P Ale to już tak na marginesie :P
Mam więc mieszane uczucia co do tej książki, bo nie chce jej tak po prostu skreślić, bo jest bardzo cennym źródłem wiedzy, ale jednocześnie... nie dotrwałam do jej końca co rzadko mi się zdarza.
Typowa książka naukowa;)
OdpowiedzUsuńChyba jednak tak :P
UsuńTo już nie do mnie więc. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś Cię zainteresuje ten temat :D
UsuńTo chyba niemożliwe. :D
UsuńZdecydowanie wolę ostatnio książki o miłości. :D ahhhh, czytałam ostatnia genialną. :D
To się da połączyć, wiesz? :P Znam bardzo dobrą książkę o miłości w gettcie żydowskim Marka Edelmana :) Nawet mam ją gdzieś kupioną :D Dobrze, że mi przypomniałaś, wykorzystam ją w pracy magisterskiej :)
UsuńOoo, chociaż do czegoś się przydałam. :D
UsuńNie tylko do tego :P Cieszę się, że jesteś w blogsferze :)
UsuńAhh bo się zarumienie :D hehe
UsuńTak mnie natchnęło z tym blogiem po tylu latach przerwy i cieszę się, że wrociłam :)
Nudziło by mi się bez bloga. ;p
Blog to fajna sprawa :P
UsuńA noo ;p
UsuńPocieszna :)
UsuńO jejku, nie przerażają mnie daty, ale nazwiska! Jeśli ich jest tak dużo to bym się bardzo szybko pogubiła :D
OdpowiedzUsuńJest ich multum!! Dość często się powtarzają, ale jednak to takie... naprawdę męczące i niemiłe w czytaniu. Pomijałam całe kolumny tekstu.
UsuńLiteratura tak naukowa, że strach się bać :D
OdpowiedzUsuńCo dokładnie chcesz przez to powiedzieć? :)
UsuńJa czasami lubię sięgnąć po taka literaturę, może nawet się skuszę.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam i trzymam kciuki za dotrwanie :D
UsuńHaha ;D Prawie jak podręcznik do historii ;D
OdpowiedzUsuńOj do tego mu akurat dużo brakuje :)
UsuńCzyli nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuńnaukowa książka jednak się przydaje do prac :)
OdpowiedzUsuńChyba już ktoś kiedyś napisał mi taki sam komentarz xD Odpowiedziałam, że do prac przydają się tylko naukowe :D
Usuńhehe o widzisz :) myślę podobnie.
UsuńNo właśnie nie jestem pewna, czy to nie byłaś TY :D
UsuńAż mi się przypomniała pewna książka, która z opisu wydawała się ciekawa, jednak ciężko było się przez nią przedrzeć z powodu licznych nazw jakiś roślin, chyba eukaliptusów. Mnóstwo nazw lub dat bardzo przeszkadza w czytaniu.
OdpowiedzUsuńTeraz znów w nowej książce zmagam się z językiem niemieckim :P Ale ku mojemu szczęściu lektura jest bardzo ciekawa, więc wybaczam to autorowi :D
UsuńW sensie książka jest po niemiecku, czy zawiera dużo niemieckich słów?
UsuńZawiera dużo niemieckich słów. Są to głównie określenia typowo niemieckie lub stopnie wojskowe. A niektóre niemieckie wyrazy mają spokojnie po 20 jak nie więcej liter :P Ale zaczynam je już umieć płynnie czytać :D
UsuńNie przepadam za tego typu książkami, więc niestety ani byś mnie początkowo nie zachęciła ani tym bardziej teraz. :) Mogę poprosić o Twój adres e-mail? Zaprosiłabym Cię na bloga.
OdpowiedzUsuńNapisz mi swój adres, odezwę się do Ciebie :)
Usuńwybrednaantonina@gmail.com
UsuńOk, już piszę dzieki :)
UsuńMimo całej sympatii do Ciebie, to nie przeczytam :) mam dość swoich naukowych :)
OdpowiedzUsuńJa wcale nie polecam :)
UsuńTa stara okładka od razu skojarzyła mi się z domem mojej babci. Ona u siebie w szafie miała pełno książek z takimi okładkami. Sporo ich mam u siebie w domu - głównie lektury. :)
OdpowiedzUsuńSama bym miała mieszane uczucia do takiej książki, która z jednej strony ukazuje wiele ciekawych faktów, a z drugiej jest pisana w taki sposób, że człowiek się tylko męczy.
Chyba zależy, kto czego w tej książce szuka - jeśli informacji, to może ją uznać za świetną, jednak jako książka do poczytania, widocznie nie zdała egzaminu.
Myślę, że mogłabyś napisać post o Radzie Głównej Opiekuńczej. Mnie bardzo ciekawią takie rzeczy, zwłaszcza dotyczące wojny. Myślę, że nikomu nie zaszkodzi, jeśli dowie się czegoś więcej w tym temacie. :)
Dziękuję za zainteresowanie :* Póki co tylko Ty napisałaś, że chętnie byś o tym poczytała :P Zaczynam żałować, że nie napisałam o tym temacie jednak w tym poście. ;)
UsuńOj już samym wstępem mnie zniechęciłaś ;p za dużo nazwisk, dat, chyba bym przez to nie przeszła ;]
OdpowiedzUsuńCiężko było :P
UsuńDo takich książek chyba trzeba podchodzić nieco inaczej niż do zwykłej, lekkiej lektury. Sam, kiedy zaczynałem studia, musiałem przestawić się na inny (zdecydowanie bardziej czasochłonny) sposób czytania. Niestety, czasem trzeba pogodzić się z tym, że czytanie niektórych 300-stronnicowych książek zajmuje nam powiedzmy miesiąc :) Taka natura literatury naukowej :) Bez zwiększenia limitu czasowego nie jesteśmy w stanie przyswoić wszystkiego, co chciał przekazać nam autor :)
OdpowiedzUsuńJa mam obecnie taki sposób, że zaznaczam karteczkami w książce co ważniejsze fragmenty i mam zbyt mało czasu by tak długo i wnikliwie czytać te książki. Spodziewałam się, że to nie będzie łatwe czytać takie książki, ale właśnie zaskoczyło mnie to, że większość z nich czyta się naprawdę lekko a jedynie niektóre dużo ciężej.
UsuńTwój opis faktycznie pozwala przypuszczać, że jest to pozycja naukowa:). Ostatnio wolę lekką i przyjemną literaturę, więc tej książki raczej nie przeczytam:).
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuń