14. "Ofiarowana" Jenna Miscavige Hill
Pewnie większości z Was obiło się o uszy słowo: "scjentologia". Tom Cruise był scjentologiem. Katie
Holmes też. Wiele sławnych osobowości oddało się tej religii.
Miałam okazję i niebywałą przyjemność przeczytać książkę Jenny Hill, bratanicy człowieka, który stoi na czele scjentologii. Który zajął się kościołem, bezpośrednio po jego założycielu. Miscavige. W Ameryce z pewnością znane nazwisko.
Jenna została "ofiarowana" kościołowi scjentologicznemu. Wyrwała się z niego dopiero po ponad 20 latach. W sam raz, by nikt nie zdążył zmusić jej do aborcji. W sam raz, by wiedzieć, że to nie z nią coś jest nie tak.
Jej dzieciństwo nie było łatwe. Oto jej wspomnienia z wieku 7 lat:
Scjentolodzy mają bardzo specyficzne techniki nauczania. Ma się czasem wrażenie, że aż absurdalne. Przynoszą one jednak najważniejszy i najtrafniejszy efekt: pranie mózgu.
Czy scjentologia ma tylko same wady? Nie, ma też wiele zalet. Ale książka pokazuje jaka jest cienka granica między jednym a drugim. Gorąco polecam.
Holmes też. Wiele sławnych osobowości oddało się tej religii.
Miałam okazję i niebywałą przyjemność przeczytać książkę Jenny Hill, bratanicy człowieka, który stoi na czele scjentologii. Który zajął się kościołem, bezpośrednio po jego założycielu. Miscavige. W Ameryce z pewnością znane nazwisko.
Jenna została "ofiarowana" kościołowi scjentologicznemu. Wyrwała się z niego dopiero po ponad 20 latach. W sam raz, by nikt nie zdążył zmusić jej do aborcji. W sam raz, by wiedzieć, że to nie z nią coś jest nie tak.
Jej dzieciństwo nie było łatwe. Oto jej wspomnienia z wieku 7 lat:
Pracowaliśmy w drużynach, ciągnąc po posiadłości setki drzew, które sadziliśmy i nawoziliśmy. Setki dni spędzaliśmy, obsadzając pagórki rośliną o nazwie kryształka lśniąca. Wyrywaliśmy chwasty, nawadnialiśmy jakiś pagórek, okrywaliśmy go płóciennym materiałem, a następnie jedno z dzieci wykopywało kilofem dziury, a inne umieszczało w nich roślinki.
Przenoszenie kamieni w celu wznoszenia kamiennych murków stanowiło kolejne wycieńczające zadanie pokładowe. Wydobywaliśmy kamienie z pobliskiej rzeki, wznosząc z nich stos, podczas gdy inna grupa dzieci ładowała je na taczki i przewoziła tam, gdzie właśnie powstawał mur. Gdy kamienie znalazły się już na miejscu, jeszcze inna grupa dzieci dźwigała worki z cementem, zaś starsze, mające większe doświadczenie dzieci wyrabiały zaprawę, którą cementowały mur układany z przyniesionych kamieni.
Do dzisiejszego dnia nie wiem, czy prawdziwą motywacją ludzi zmuszających nas do pracy było to, że owe prace wykonywaliśmy za darmo, czy że dzięki nim nie sprawialiśmy kłopotów, czy też raczej chodziło o to, by uczynić z nas lepszych scjentologów. Najprawdopodobniej w grę wchodziły wszystkie trzy czynniki. Tak czy owak byliśmy grupą dzieci spędzającą wiele godzin dziennie na pracach fizycznych, których nie powinno się podejmować żadne dziecko.Nie wiem, jak Wam, ale mi się to zdecydowanie kojarzy z obozem koncentracyjnym. Takim małym obozem dla dzieci. Z wyznaczoną porą jedzenia, bez możliwości złożenia skargi. Bez żadnego kontaktu z rodzicami, z kimkolwiek kto mógłby się po ich stronie wstawić. Dzieciaki podpisali dokument, niezwykle ważny z resztą, że oddają swoją duszę scjentologii na miliard lat. Scjentologia bowiem zakłada, że człowiek składa się z duszy, rozumu i ciała (o ile czegoś nie przekręciłam) a duch owy krąży po świecie i zmienia tylko ciała.
Mieliśmy odciski i pęcherze. Mieliśmy zacięcia i siniaki. Traciliśmy czucie w dłoniach, kiedy zanurzaliśmy je w strumieniu, by wydobywać stamtąd kamienie. Gdy wyrywaliśmy chwasty ze spękanej od upału ziemi, dłonie piekły nas od tarcia nimi o glebę i od poparzeń pokrzywami. Warunki naszej pracy byłyby trudne do zniesienia dla dorosłego człowieka, mimo to każda nasza skarga, każdy sprzeciw, każda próba protestu natychmiast spotykały się z działaniami dyscyplinarnymi.
Scjentolodzy mają bardzo specyficzne techniki nauczania. Ma się czasem wrażenie, że aż absurdalne. Przynoszą one jednak najważniejszy i najtrafniejszy efekt: pranie mózgu.
Moje pierwsze zadanie polegało na tym, że miałam siedzieć na krześle, wpatrując się w ścianę, do której przytwierdzono taśmą biuletyn z wytycznymi LRH. Siedząc tak, miałam wpatrywać się w słowa LRH przez bitą godzinę. Gdybym poruszyła się pod wpływem zmęczenia, zakaszlała, odwróciła na chwilę głowę albo zasnęła, musiałabym powtarzać ćwiczenie przez kolejną godzinę. W ten sposób miałam się stać dobrą kursantką, a cały ten dryl miał mnie skonfrontować z wytycznymi, które musiałam przestudiować, by osiągnąć cel. Niektórzy kursanci byli poddawani tej musztrze od tygodni. Ponieważ z natury byłam niespokojna i wciąż gdzieś mnie nosiło, wiedziałam, że również i mnie wykonanie ćwiczenia zajmie całe wieki. Rzecz jasna robiłam co w mojej mocy, by siedzieć bez ruchu.
Musiałam przez bite dwie godziny siedzieć na krześle naprzeciw innego kursanta - bez słowa, bez ruchu, bez cienia grymasu; nie wolno mi było zakaszleć ani za bardzo mrugać oczami. Wiele osób, łącznie ze mną, całymi tygodniami odbywało ów trening. Któregoś dnia siedziałam nieporuszona na krześle od dziewięćdziesięciu minut, gdy nagle usiadła mi na nosie mucha. Zdmuchnęłam ją, poruszając samymi ustami, przez co nie zaliczyłam ćwiczenia i musiałam zacząć wszystko od nowa. Była to istna udręka, kilkakrotnie byłam już bliska płaczu. Przekonałam się też, że niemal nie sposób prędzej czy później się nie poruszyć. Miałam takie uczucie, jakby moje nogi same chciały wstać i dokądś pójść; wiele mnie kosztowało siedzenie w bezruchu.
Rutyna TRBullbait była czymś znacznie gorszym niż jej wersja dziecięca. Musieliśmy znieść sytuację, w której przez dwie godziny na nas krzyczano, śmiano się z nas, a nawet szydzono z naszej seksualności. Jeden z superwizorów specjalizował się w wyprowadzaniu nas z równowagi, mówiąc obraźliwe rzeczy, na które nie wolno nam było reagować. Pewna moja dobra przyjaciółka, trzynastolatka tak jak i ja, była w ramach TRBullbait konfrontowana z innym kursantem, mężczyzną, który godzinami rozwodził się nad tym, że jej rozkwitające piersi są niczym drobne pączki róży. Udało jej się nie zareagować, ale wszystko to wzbudziło we mnie obrzydzenie.
Poza tym musieliśmy wrzeszczeć ile sił w płucach na popielniczki. Chodziło o ćwiczenie maksymalnie jasnego wyrażania własnych intencji, mające nam umożliwić poprowadzenie naszych przyszłych preclearów ku zwycięskiej konfrontacji z rzeczywistością.To naprawdę malutki ułamek wszystkich niedorzeczeń, jakie stosuje się podczas przygotowywania młodych scjentologów, ale również traktowania tych już nimi będących. Człowiek będąc tam, w ośrodku, jest traktowany zupełnie inaczej, ale jednocześnie nie ma porównania jak to jest być traktowanym normalnie. Nie zna świata WOGS - czyli ludzi, którzy nie są scjentologami. Ci najbardziej zaangażowani scjentolodzy poświęcają wszystko dla nauki, w pierwszej kolejności porzucając, lub delikatnie mówiąc zaniedbując swoje rodziny. Ich dzieci najczęściej myślą, że to w porządku, że tak jest normalnie. Oto chwila, gdy okazało się, że to nie jest normalnie.
Nie koniec na tym. Kierując nasze intencje ku poszczególnym częściom popielniczki, zadawaliśmy jej bardzo konkretne pytania. Ilekroć zadawałeś pytanie, oczekiwałeś na nie odpowiedzi, jak wówczas, gdy kierowałeś je do jakiegoś precleara w czasie sesji. Popielniczka musiała być kwadratowa, my zaś mieliśmy zadawać pytania każdemu z czterech jej rogów.
„Czy jesteś popielniczką?”
„Czy jesteś rogiem?”
„Czy jesteś ze szkła?”
Oboje przeszliśmy do sali, w której odbywały się zajęcia praktyczne, i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Martino zadał mi standardowe pierwsze pytanie: „Jak się pisze twoje nazwisko?”. Gdy tylko odpowiedziałam, zadał mi drugie pytanie. Tym razem wykraczało ono poza rutynę: „Kiedy widujesz swoich rodziców?”.Doprawdy? Jenna na szczęście miała w późniejszym życiu przekonać się o tym, jak bardzo się wtedy myliła. Jednak jest jeszcze na świecie bardzo dużo osób, którzy właśnie w to wierzą.Jest mnóstwo dzieci, którym wpaja się tą okrutną teorię od najmłodszych lat. Jest wśród nich bardzo dużo celebrytów. Którzy zostawiają niebagatelne datki. Właśnie dla nich stworzyło się miejsce, w którym przedstawia się kościół scjentologiczny. By legitymować się w zupełnie inny sposób. Ukryć prawdę.
Byłam zaskoczona, bo uświadomiłam sobie, że spytał o to, ponieważ usłyszał, że nazywam się Miscavige. Nikt nigdy mnie jeszcze o to nie pytał i mogłam to pytanie zignorować, ale uświadomiłam sobie, że chcę na nie odpowiedzieć.
- Widuję ich, kiedy przyjeżdżają do Clearwater - odparłam zgodnie z prawdą. - Mój tata był tu raz w zeszłym roku. Widziałam się z nim przez kilka minut.
Wesołość zniknęła z twarzy Martino, ustępując miejsca niedowierzaniu.
- Czekaj... A więc widujesz się z rodzicami nie częściej niż raz w roku, jeśli masz szczęście?
- Hm... no tak - odparłam, czując się, jakbym musiała wytłumaczyć, dlaczego nie jest to aż takie złe, jak by się mogło wydawać.
- Ale przecież jesteś jeszcze dzieckiem.
- Niezupełnie. Jestem członkiem Sea Org.
- Członkiem Sea Org... - stwierdził Martino z sarkazmem. - Co to znaczy? Jesteś dzieciakiem. Ile masz lat?
Odpowiedziałam, że piętnaście.
- No tak, masz piętnaście lat. Tyle samo co ja. Tylko dlatego, że jesteś w Sea Org i nosisz wymyślny mundur CMO... - Uderzył się w pierś, jakby chciał zademonstrować pozę przybraną przez kogoś okropnie ważnego.
Wybuchnęłam śmiechem, a on mówił dalej:
- Umarłbym, gdybym nie widywał swojej mamy. Poważnie.
- Sama nie wiem... Ja po prostu... jesteśmy thetanami - odparłam z wahaniem. - A thetani nie mogą tak naprawdę być rodzicami jakiegoś innego thetana, więc rodzina nie jest tak naprawdę czymś rzeczywistym ani aż tak ważnym
Pod wieloma względami Celebrity Centre stanowiło idealną wprost scenerię dla szopki, jaką Kościół scjentologiczny urządzał z myślą o celebrytach. Rewelacyjne warunki i piękny teren czyniły pobyt w ośrodku czymś niezwykle przyjemnym. Wszystko było perfekcyjnie kontrolowane i zorganizowane i jeśli tylko celebryci nie przyglądali się wnikliwiej, brali wszystko za dobrą monetę, nieświadomi tego, co się dzieje za kulisami. Raczej nie istniało niebezpieczeństwo, by mogli zobaczyć pracujące dzieci lub coś, czego Kościół nie chciał ujawniać. Członkowie Sea Org w Celebrity Centre w ramach swoich obowiązków musieli sprawiać wrażenie zadowolonych, więc celebryci na podstawie rozmów z nimi czy powierzchownych obserwacji nie mogli wiedzieć, czy ludzie ci otrzymali w danym tygodniu należne im czterdzieści pięć dolarów lub czy tęsknili za rodzinami.Jenna wciąż była w kościele. Znosiła wszystkie upokorzenia, rozstania z przyjaciółmi. Jej przełożeni decydowali do kogo może się odzywać, z kim może jeść. W międzyczasie odeszli z kościoła jej rodzice. Ona wzięła ślub, na który długo nie mogła dostać pozwolenia. Z absurdalnych powodów. Później musiała walczyć pięściami o to, by jej małżeństwo się nie rozpadło. Na drodze do szczęścia zawsze stała scjentologia. Kolejny paradoks:
- Jeśli teraz opuścicie bazę, będzie to oznaczało, że zwiewacie - powiedział. - Opuszczacie ją bez pozwolenia.Jennie udało się zwyciężyć z kościołem. W chwili wydania książki, mam jednak wrażenie, że jej się to wydawało. Wszystko zaczęło się od tego, gdy umarło kilka osób, Tom Cruise się wygadał... Był szum medialny, wokół scjentologii zrobiło się na tyle głośno, że ludzie wyszli na ulicę i zaczęli protestować. Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądała walka Jenny z potężnym kościołem katolickim, na którego czele stał jej stryj, jeśli chcecie znać całą resztę absurdów, w jakie pakują się wszyscy jego wyznawcy - zapraszam do lektury. Książka nie zanudziła mnie ani na chwilę. Co więcej uświadomiła mi, jakie wielkie szczęście mamy my, posiadając własną wolę, własne sumienie, a przede wszystkim własne myśli, nieprzymuszane do niczego.
Wtedy Dallasowi puściły nerwy.
- Jak to: zwiewamy?! - spytał z niedowierzaniem. - Skoro pan mówi, że nie wolno nam tutaj zostać, to jak możecie uznać, że zwiewamy?
Przez tyle lat miałam poczucie, że tylko mnie jednej się wydaje, że ludzi w Sea Org traktuje się źle. Teraz widziałam, że stanowimy całą armię.
Naszą stronę nadal odwiedza miesięcznie mniej więcej dwieście tysięcy osób. Jeszcze większą satysfakcję czerpiemy z podziękowań nadsyłanych ze wszystkich zakątków świata. Jestem dumna, że nasza strona stała się cennym narzędziem służącym ostrzeganiu ludzi przed zagrożeniami wiążącymi się ze scjentologią, że pomaga im w odnalezieniu bliskich, których pozbawił ich Kościół, że jest źródłem wsparcia dla tych, którzy tego potrzebują, i źródłem wiedzy - za pośrednictwem programów szkolnych i mediów.Jeśli ktoś jest zainteresowany tym tematem szerzej, strona internetowa, o której pisze Jenna to: http://exscientologykids.com/ Łączą się na niej ludzie, którzy przez kościół stracili rodziny, którym kazano porzucić lub zabić dzieci.
Czy scjentologia ma tylko same wady? Nie, ma też wiele zalet. Ale książka pokazuje jaka jest cienka granica między jednym a drugim. Gorąco polecam.
Parę razy 'przechodziłam' koło tej książki robiąc jakieś większe zamówienie z księgarni czy wydawnictwa. Za każdym razem jednak dochodzę do wniosku, że tematyka - choć niewątpliwie ciekawa - mnie nie kręci :)
OdpowiedzUsuńJak napisałaś o tym, że ci ludzie nie mają żadnego porównania z 'normalnym' życiem to od razu skojarzyłam to z sytuacją kobiet islamskich czy też afrykańskich. One też nie wiedzą, że gdzieś w Europie nie do pomyślenia jest to jak są traktowane. Dla nich świat, który znają, jest najlepszym z możliwych - one po prostu nie znają innych możliwości. Niesamowicie mnie to uderza za każdym razem kiedy o tym czytam...
I mam jeszcze uwagę taką czysto techniczną - dałoby radę na przyszłość te cytaty nieco większą czcionką? :* Byłabym bardzo wdzięczna bo ta malutka aż mnie w oczy kłuje :(
Ja też nie wiedziałam, że ta książka może być tak ciekawa ;) Tematyka tematyką, ale książka jest przede wszystkim o życiu. O miłości, o przyjaźni, o rodzinie - przede wszystkim :) Dlatego nie kłuje w oczy to. że chodzi też o samą scjentologię.
UsuńPorównanie jak najbardziej trafne :)
Jasne Gwiazdko, dla Ciebie wszystko :*
O ile inną sprawą jest, kiedy ktoś tak jak w przypadku bohaterki książki, jest 'zmuszony' od urodzenia do takie życia, o tyle nie mogę zrozumieć, że ktoś z własnej woli, dorosły człowiek, zdrowo myślący, może przystąpić do takiego zgromadzenia...
Usuńdziękuję! :*
A wiesz, że coraz więcej Amerykanów, a co za tym idzie i ludzi na świecie przyłącza się do takich trudnych religii? Miałam o tym właśnie prezentację u Kosmali ;) Ludzie w tych niepewnych czasach po prostu potrzebują czegoś bezdyskusyjnego. Dlatego najwięcej wiernych przyciągnął kościół baptystów. Ale i scjentologia w pewnym wymiarze na pewno też.
UsuńO samej książce nie słyszałam, ale o scientologach już tak. Wydaje mi się, że ta pani była nawet w RWT, oglądałam tam właśnie odcinek na ten temat. Ale dawno to było więc już nie pamiętam. :))
OdpowiedzUsuńA czym jest RWT? :P
UsuńRozmowy w toku. :))
UsuńAaaaaa :P
UsuńOglądam od czasu do czasu, ale jednak tego odcinka nie widziałam. A szkoda. Dawno był?
Pewnie, że słyszałam kiedyś o scjentologii, ale dopiero dzięki Tobie dowiedziałam się, co to właściwie jest.
OdpowiedzUsuńDla Jenny to, jak ją traktowali w ośrodku było normalne, bo nigdy niczego innego nie doświadczyła. My też tak mamy, chociaż nie dotykają nas aż tak drastyczne sytuacje...
Jenna jednak wewnętrznie się z tym nie zgadzała, coś jej nie pasowało... i miała rację.
UsuńGwiazdka już słusznie podała podobny przykład: traktowanie afrykańskich czy afgańskich kobiet. One również nie wiedzą, że wśród europejczyków nie przeszłoby takie traktowanie.
Dobrze, że są takie jednostki jak Jenna, którym "coś" nie pasuje, "coś" się wydaje, ale ważniejsze, że "coś" jej się z tym udało zrobić.
UsuńTak, to dobrze, że są na świecie tak silne charaktery :)
UsuńScjentologia jest dla osób o zaniżonym poczuciu własnej wartości, które, żeby poczuć się KIMŚ pozwolą, żeby zrobiono im wszystko - z wypraniem mózgu oraz wydojeniem finansowym przez sekciarskie władze włącznie.
OdpowiedzUsuńCzemu usunęłaś poprzednie posty?
Ich usuwanie nie usunie automatycznie problemów, wątpliwości oraz niewygodnych opinii innych osób.
Katarina! Ty tutaj? Nie wierzę ;)
UsuńDla mnie wszelkie sekty, a nawet religie w nadmiarze szkodzą. Nawet nasz katolicyzm. Ile jest osób, które nagminnie latają do kościoła, a później wyklinają drugiego? Coś na zasadzie "modli się pod figurą, a diabła ma za skórą".
Też mnie zdziwiło, że pokasowałaś poprzednie wpisy. Niezaangażowane osoby widzą więcej i bardziej realnie potrafią ocenić sytuację.
Gdzie diabeł nie może, tam...Katarinę pośle, melanii;)
UsuńApropos wpisu niżej- za stara już jestem, żeby wierzyć w mity o "kaprysach".
Usuwanie wpisów to nie kaprys i nie chęć bycia niezidentyfikowaną przez znajomych tylko niechęć do stanięcia twarzą w twarz z prawdą, którą zaczęło pisać zbyt wiele osób.
Sorry.
Nie wiem co tam pisano, bo nie czytałam ;) A nie czytałam bo mnie to nie interesuje.
UsuńSą dwie prawdy - obiektywna i subiektywna :)
Subiektywną nie warto się kierować - dlatego nie czytałam tych komentarzy, tylko sama przemyślałam sprawę i podjęłam decyzję zgodną z MOIM sumieniem. To moje życie i nikt go za mnie nie przeżyje. Dlatego nie zawsze słucham "złotych rad".
A skoro mi nie wierzysz w moje kaprysy - to nie jest mój problem :)
Dokładnie, prawdy było za dużo. Myślę,że nikt z domowników nie siedzi i nie szuka "gdzie to ona ma blog" :) Prawda raczej boli, ciężko się do niej przyznać i stanąć z nią "twarzą w twarz". Albo to nabijanie komentarzy :) Sensacja z chłopakiem bo każdy pisze a potem dupa, zero słów wytłumaczenia. Jak tak chciałaś zostawić to dla siebie to od razu mogłaś pisać na dysku, przez te parę dni mógłby ktoś to znaleźć.
UsuńNatalka :)
A poza tym, po różowym łupieżu Gilberta Cię nikt nie pozna? Szczególnie,że wkleiłaś tam swoje zdjęcia? Sama pisałaś o tej chorobie,że jest rzadko spotykana, więc wpisując w google Twoi domownicy samą chorobę łatwiej wpadną tu na posty niż przez szukanie Twoich problemów z "ciachem".
UsuńNatka
Twoje życie i Twoje decyzje. Zrobisz, jak będziesz uważała za stosowne.
UsuńAle skoro komentarze Cię nie interesują to niepotrzebnie pisałaś, a my czytelnicy niepotrzebnie czytaliśmy i komentowaliśmy.
Dokładnie, skoro nie obchodziła jej opinia innych i pisze,że nie czytała komentarzy nawet to mogła wyłączyć możliwość komentowania na ten post a najlepiej w ogóle tego nie publikować :) Co najśmieszniejsze można ją znaleźć po osobistym (wg. mnie obrzydliwym) poście o chorobie z łupieżem gdzie wrzuciła swoje foty :P Albo jest z tym "ciachem'' i teraz nie da nic powiedzieć bo on ją poniżył ale nie przyzna się nawet i będzie wołała,że jest super albo za jakiś czas puści kolejny post jaki to 'ciacho' nie jest :)
UsuńNatka
Moi drodzy :) Po co się więc tak wysliacie? :) Jeśli się nie podoba to po co w ogóle marnujecie czas by wchodzić na tą stronę?
UsuńSłabo czytaliście te moje notki skoro wyraźnie napisałam pod nimi, że nie będę czytać komentarzy. Wystarczyło ich nie pisać.
Jeśli marzycie o tym by przywrócić tamte posty nie ma sprawy - mogę to dla Was kochani, zrobić :)
Katharina: usuwam poprzednie posty, bo taki mam kaprys ;) Zachowuje na swoim dysku, by mieć je tylko dla siebie :) Zostawiam tylko te, po których nie zidentyfikują mnie znajomi lub domownicy :)
OdpowiedzUsuńMelani: po prostu trzeba mieć własny rozum i nie dać się wkręcić w organizacyjną sytuację bez wyjścia. Po za tym zwróć uwagę, że kobieta, o której pisałam w poście została umieszczona w kościele przez rodziców. Nie miała wpływu na to, co się z nią dzieje. Wyprano jej mózg bez jej woli.
OdpowiedzUsuńA co do usuwania postów - chodzi o moją anonimowość i bardzo proszę o uszanowanie mojej decyzji. Zostawiłam jedynie dostępne te posty, które chciałabym aby takie zostały.
Dlatego właśnie jeśli kogokolwiek miałem nominować w Book Tagu, to byłaś to ty XD Bo też kochasz czytać:)
OdpowiedzUsuńO scjentologach przeczytałem niejedno i po prostu, przeraża mnie, jak łatwo zmanipulować człowiekiem, jak można go zniewolić, wyprać mu mózg, dosłownie. I najgorsze, że nikt z nas nie jest bezpieczny, wszyscy jesteśmy podatni na działanie sekt, z tym że jedni bardziej, inni mniej troszkę.
Bo tak naprawdę sukces tych sekt polega właśnie na niezliczonych technikach manipulacyjnych, o których nie mamy pojęcia. Na samej psychologii niedawno wykładowca opowiadał jakie techniki manipulacyjne stosują ludzie w sektach, by przyciągnąć i zatrzymać ludzi. Jedni są bardziej odporni na te techniki, inni mniej. Ale na każdego znajdzie się jakiś haczyk. To trochę niesprawiedliwe i przeraża mnie prawie tak jak te hormony o których Ty nie raz wspominałeś :P
UsuńOtoż to. Przekaz podprogowy i tak dalej. I właśnie o to chodzi, że w końcu każdego idzie zmanipulować i to jest troszkę przerażające jak dla mnie. Ciekawe, jak bardzo ja byłbym podatny?
UsuńI weź tak nie panikuj z tymi hormonami tej XD
To pewnie zależy od tego jak duża jest Twoja wiedza o manipulowaniu i na jaki odcisk nacisnąłby manipulator :P Może zagłębię się w tą lekturę :D Na pewno są jakieś testy sprawdzające poziom ulegania manipulacji...
UsuńJa nie panikuje tylko się boję :P
To fakt ale też może w jakim momencie życia jesteś. Bo na przykład możesz mieć bardzo dużą wiedzę, ale akurat jesteś w momencie w żyium gdzie czujesz się samotnie i tak dalej- wtedy łatwiej człowiekiem sterować.
UsuńNo to trochę podobne XD
No dokładnie. Samotnych sekta bierze na pierwszy ogień ;)
UsuńKiedyś czytałam w jakimś wywiadzie Katie Holmes, że to sekta, pranie mózgu itp.
OdpowiedzUsuńWięc chyba nie będę się w to głębiej zagłębiała :D
Kolejna biografia :p
Tak, Katie nie była aż taką zapaloną scjentolożką jak jej mąż. Pamiętam, że ich małżeństwo rozpadło się dlatego, bo Katie nie chciała oddać córki scjentologom...
UsuńBiografia... Faktycznie :P Ale tą zdecydowanie lepiej się czytało :P
No właśnie, Ty byś też raczej nie oddała im swojego dziecka. Dobrze zrobiła odchodząc od Toma.
UsuńEjjj ale nie zmieniasz swojej religii? :P
Oczywiście, że nie zmieniam ;p Skąd ten pomysł? :P
UsuńBo jak tak czytam to wydaje mi się, że strasznie ten temat Cię wciągnął ;)
UsuńTak, ale dlatego bo zbulwersowało mnie to co w tej książce przeczytałam :P
UsuńRelax, take it easy :D
Usuńświata nie zmienisz, nawet jak bardzo będziesz chciała :P
Ale mi piosenkę przypomniałaś i wspomnienia przywołałaś xD no nie! :D
UsuńSłyszałam, że jeśli się chce zmienić świat to trzeba zacząć od siebie :P
Słyszałam kiedyś o scjentologii. Dla mnie to jest chore, jak można człowieka zmanipulować i ograniczyć pod względem jego wolności i skutecznie zniszczyć mu życie. Istnienie "tego czegoś" to dowód na to, że możemy spokojnie nazwać siebie szczęsliwymi, wolnymi ludźmi...
OdpowiedzUsuńSama scjentologia tak naprawdę odnosi sukces przez to, że ludzie są słabi psychicznie i mało odporni na techniki manipulacyjne. A te atakują nas zewsząd, codziennie. Chociażby reklamy...
UsuńLudziom trudno przychodzi wyrobienie swojego własnego zdania. To prawda, są słabi. Reklamy, telewizja... teraz wszelkie źródła manipulacji mają pole do popisu.
UsuńNie jestem pewna, ale pewnie wciąż powstają nowe metody...
UsuńZ pewnością, tylko my niekoniecznie wiemy o ich istnieniu.
UsuńJa ostatnio trochę się tym interesuje, może kiedyś podzielę się wiedzą, jak będę się czuła wystarczająca pewna w tym temacie :D
UsuńBędę czekać niecierpliwie :D
UsuńW takim razie poważniej zacznę o tym myśleć :)
Usuńok :)
Usuńjak mija niedziela?
A nawet nawet :P Nie podobna do reszty :P
UsuńByła ciotka z chrześnicą i wreszcie dostałam zaproszenie na komunię :P
A za godzinkę ma wpaść koleżanka na kawkę ;)
A u Ciebie jak? :)
Scjentologia - już sama nazwa brzmi intrygująco ;] Chyba na studiach coś o tym miałam..
OdpowiedzUsuńA co studiujesz, bo już nie pamiętam :P
UsuńJa już nie studiuję :P Skończyłam w tamtym roku - resocjalizację :D
UsuńNo tak, czyli psychologia i socjologia na pewno się w tym przedmiocie obiły :D
UsuńBa żeby to raz :D kilka różnych rodzajów psychologii i socjologii :D
UsuńCzyli na pewno byśmy miały o czym rozmawiać :P Socjologią nie bardzo, ale psychologią się interesuję :)
UsuńW mediach scjentologia istnieje właśnie tylko jako temat dotyczący sławnego aktora. A - tak jak Ty to napisałaś - scjentologia to problem, o którym mówić należy i to mówić głośno.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to wymysł jednego człowieka, który chciał stać się Bogiem. Gdy umarł władzę przejął ktoś żądny pieniędzy. I tylko o to tu chodzi.
Usuńja bym nie mogła być w czymś takim, taki środowisku, czuć się uwięziona zastraszona odseparowana... to niczym więzienie, sekta. masakra.... co ta dziewczyna przeszła to aż głowę żał ściska..
OdpowiedzUsuńDokładnie. Ona swojego czasu nie wiedziała, że to coś nienormalnego. Dziś wie i stara się chronić innych.
Usuńmocna książka z tego co czytam
OdpowiedzUsuńOj tak ;) Wywołuje skrajne uczucia ;)
Usuń